Kiedy ogłoszono stan wojenny miałam 5 miesięcy. Moi rodzice nie byli ani partyjni, ani solidarnościowi. Oboje mieli pracę, wystaną miesiącami meblościankę i właściwie nic więcej. Jak musieli się bać trzymając małe dziecko, gdy w niedzielę nie było Teleranka? Czy będzie czym nakarmić dzieciaka? Czy będzie strzelane? Czy będzie praca? A może wejdzie "bratnia armia" z "pomocą"?
Leżę, gorączkuję i półprzytomnie zerkam na jakieś strzępki informacji.
Więc znów jest grudzień. Wydarzenia wymykają mi się. Zmęczony mózg nie bardzo radzi sobie z oddzieleniem rzeczywistości od sennych majaczeń. W ch.. z Telerankiem. Czy to możliwe? Czy można tak bardzo się cofnąć? Jestem dorosła. Nominalnie. Zapadam się w sen. Zapadam się w czasie.
Te same słowa.
Te same emocje.
Wróg.
Wichrzyciel.
Naród.
Wolność.
Czas nie płynie. Czas się zapętla.
Wolność nie jest dana nigdy na zawsze.
OdpowiedzUsuńWolność chyba nigdy nie bywa dana...
Usuńoj zapetla sie, to fakt. i kolem sie tak toczy ciagle...
OdpowiedzUsuńSupeł się zrobił
Usuńach. bo nic nie jest na zawsze... zdrowiej i miej dobry czas z bliskimi. Niestety coraz mniej miłości i szacunku, więcej niepokoju i agresji :* dlatego życzę sobie by się odmieniło.
OdpowiedzUsuńZ życzeniami jestem ostrożna. Komu los chce wyciąć numer, temu życzenia spełnia. I ve been there.
Usuń