Mam biust. Duży. Naprawdę. Matka natura dała mi znacznie więcej niż bym kiedykolwiek chciała. Zazwyczaj narzekam, garbię się itd. Ale czasem się przydaje np. dzięki niemu miałam sprawną instalację gazową przez wiele lat (serio).
Dziś mój biust niósł ukojenie choremu. Konkretnie choremu świniu morskiemu. Nasz futrzaty maluch ma chory pęcherz i cierpi. I płacze. W nocy nie mógł spać. Ja też nie. Położyłam go sobie na biuście, wygłaskałam - przestał płakać.
Dziś rano opowiedziałam o tym naszej wetce i usłyszałam, że mój biust ma właściwości lecznicze - zadziałał jak termofor i rozluźnił bolące miejsca. Oprócz podawania leków mam brać świnię na klatę.
Po latach pytań, otrzymałaś odpowiedź, dlaczego został Ci dany biust taki, a nie inny. CUDNE!
OdpowiedzUsuńJak los daje cytryny, trzeba robić lemoniadę. Tak podchodzę do moich piersi - czasem się przydają :D
UsuńBiust który leczy, czego chcieć więcej!
OdpowiedzUsuńHmm... lubię masować ludzi. Rękami. Jestem amatorką, ale paru osobom pomogłam. Gdyby ta moc dotyczyła rąk!
UsuńPadłam. Miałam gigantyczny biust w ciąży. Skrzywił mi się kręgosłup. Po roku cycki wròciły do stanu normalności. Egoistka ze mnie a mogłam tyle świń uratować.
UsuńPozdrawiam
zolza73.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJoanna - dzień dobry, miło poznać!
UsuńMałgoś - jak ratujesz, to właściwie co za różnica, czym :p Choć zauważyłam Twoją awersję do tego słowa. Ale to temat na osobną notkę. A może i na habilitację
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoja świnka ma bezustanne problemy z zębami. Musi się martwić, że nie mam dużego biustu... ;-)
OdpowiedzUsuńWspółczucia świnkowe. Leczycie farmakologicznie czy operacyjnie? Bo moje stado już obie wersje zaliczyło.
Usuń