Kiedy chcesz na kogoś nawrzeszczeć, to użyte słowa są właściwie zupełnie bez znaczenia. Chodzi tylko o wrzask.
Może dlatego w czasie ostatniej kłótni nie zamieniliśmy z Wiewiórem ani jednego słowa w znanych nam językach.
Meczeliśmy na siebie.
Głośno.
Nawet nie wiecie, ile taka kłótnia rozwiązuje problemów.
Polecam!
I nie mieliście szansy wymeczeć czegoś, czego się potem żałuje...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak
UsuńMy się nie kłócimy, bo ja zawsze tak wrzeszczę, że szyby pękają, więc mnie nikt w domu do tego stanu nie doprowadza. A problemy jednak przegadujemy, albo ja idę na spacer. Kisses
OdpowiedzUsuńA my szukamy nowych rozwiązań...
UsuńJak widać skutecznie ❤️
UsuńIle tak mniej wiecej to męczenie trwało?
OdpowiedzUsuńPS: Aż chce się westchnąć „Boszszsz... Ile ja tracę...” :D
Ja wiem, że się długo znamy, ale pozwól, że takie szczegóły to my już zostawimy dla siebie. Są jakieś granice uzewnętrzniania się w miejscach publicznych!
UsuńMeczeliście? Tak literalnie? Wow. A co na to sąsiedzi? Nie wezwali służb?
OdpowiedzUsuńLiteralnie. Onomatopeicznie.
UsuńSąsiedzi... przypominam, że mam sąsiadkę, która rzuca we mnie swoją bielizną i sprzętem elektronicznym... masz jeszcze jakieś pytania?
Bielizną i sprzętem elektronicznym? W Ciebie? A czemuż? Zakładam, że robi tak nie tylko hobbystycznie?
UsuńPytanie "czemuż" należy odłożyć do pytań o Atlantydę i trójkąt bermudzki - nie dowiemy się już. Ile razy sąsiadka jest w nastroju rozrywkowym, z jej balkonu lecą rzeczy. Na mnie.
Usuń