Dawno temu chciałam być mniszką. W zamkniętym klasztorze. Bez kontaktu ze światem. Tylko grządki, zamiatanie dziedzińca, milczenie i takie tam. Potem przyszło olśnienie, że do wyboru tej drogi nie można być ateistą. Nici z planu.
Dziś zaczynam się zastanawiać czy są zakony klauzurowe dla ateistów mających dość świata. Jeśli nie ma, trzeba je wymyślić.
Już.
Teraz.
Może by cię wzięli po znajomości. Dojście by się znalazło. Jest tylko jedno ale: masz jedno duże, jedzące czekoladowe ciasto przed komputerem zobowiązanie. Ze zobowiązaniami nie biorą. :)
OdpowiedzUsuńMogę go zabrać. Jest dobrze wychowany, nie hałasuje i nie brudzi podłogi. Nie będzie nikomu przeszkadzał w skupieniu
UsuńZapomniałaś dodać, że może zakonowi zrobić taką stronę w necie, że mucha nie siada. :D
UsuńMyślę, że bycie ateistą wcale nie przeszkadza. Tego się przecież nie da zmierzyć. I nikt nie będzie wiedział, że zamiast odmawiać o piątej rano modlitwę, Ty w pamięci powtarzasz "Pana Tadeusza" ;-)
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że trzeba wstawać na te modły; o piątej, albo i o pierwszej w nocy, a oprócz tego jeszcze za dnia kilka razy :( Nie wymigasz się. To ja jednak wybieram tą komune, jak Margarithes pisze.
UsuńPrzemyślę jeszcze. Raz na miesiąc mogłabym nawet wstać o piątej. Oczywiście latem, po ciemku odpada ;-)
UsuńJuż jak ma być komuna, to chyba sobie sami wybierzemy, o której pobudka... ja np. nie wstaję przed 8 rano, bo mi religia zabrania :D
Usuńa może wystraczy jakaś dobrze urządzona komuna, zamknięta, pewnie niektórzy nazwą to sektą, czy jakoś tak.
OdpowiedzUsuńDobrze kombinujesz
Usuń