30 kwietnia 2016

Śniadanie

Jem śniadanie. Jajka ze szczypiorkiem. Jakieś półtora miliarda ludzi na planecie dziś nie ma śniadania. Być może obiadu również. 
Od kilku dni czytam "Głód" Martina Caparrosa. To ogromny reportaż o głodnych ludziach w różnych miejscach świata. Kiedy ktoś mówi "problem głodu" albo "głód strukturalny", to brzmi niesamowicie odlegle i abstrakcyjnie. Jak problem dla ONZ, WHO czy chuj wie kogo jeszcze.
A kiedy kobieta trzyma na rękach martwego dwulatka? Ona ma imię. Dwulatek też miał. Ona nie wierzy, że umarł z głodu, bo przecież go karmiła. Sama nie jadła, żeby dla niego starczyło. Ale proso raz dziennie to za mało dla dwulatka. Ona nie wierzy. Czułaby się winna, że nic więcej nie mogła mu dać. Woli mówić, że ktoś urok rzucił. Woli tak myśleć. 
Książka jest pełna podobnych historii, a ja nie wiem, czy dam radę ją przeczytać. Jestem miękkim dzieckiem cywilizacji. Z jajkami na śniadanie.

29 kwietnia 2016

Kolejny dzień, dzięki któremu jestem mądrzejsza :p

Note to self: nie należy obsługiwać niszczarki mając na sobie poncho z frędzlami. 
Nigdy człowiek nie wie, kiedy mądrość życiowa go zaszczyci swą uwagą :DEmotikon grin

27 kwietnia 2016

Nauczony

Dawno temu nauczyłam Wiewióra, że trzeba pochwalić wygląd partnerki jak ma nową sukienkę, wraca od fryzjera itd.
Lis - Wychodzę do fryzjera. Wrócę za godzinę.
Wiewiór - Efekt już mi się podoba!

24 kwietnia 2016

Dżęder

Królik - Jak ty dziś ładnie wyglądasz!
Lis *strzela rzęsami* - Dzięki!
Królik - Pięknie dobrałaś turkusowe dodatki.
Wiewiór - To samo jej powiedziałem!
Królik - Powiedziałeś turkusowe? Ty mogłeś co najwyżej powiedzieć, że jej ładnie w niebieskim.

12 kwietnia 2016

Pomnik, k*rwa!


Obejrzałam wczoraj kilka programów informacyjnych (bez Wiadomości!) i odnoszę wrażenie, że największym problemem, wobec którego właśnie stanęła Polska, jest budowa pomnika post-smoleńskiego.
Trybunał Konstytucyjny, uchodźcy, aborcja, przestępczość, opieka zdrowotna - wszystko furda! Pomnik się liczy!

06 kwietnia 2016

Uterus Wars

Boję się mieć macicę. Taki organ w dole brzucha, który zazwyczaj serwuje comiesięczne skurcze, ale w zamian za to jest potencjalnym cudotwórcą i może wyprodukować nowego człowieka. 

Wolałabym nie mieć tego organu.

Gdy złamię rękę, albo złapię zapalenie płuc, społeczeństwo chętnie mi zaoferuje pomoc w leczeniu. Szpital, leki, zwolnienie - wszystko dla mojego dobra (nooo dobrze, w niektórych placówkach medycznych po spędzeniu kilku godzin w poczekalni można mieć pewne wątpliwości, ale jednak cel jest jednoznaczny). 

W przypadku macicy jest zupełnie inaczej. W dole mojego brzucha mieszka polityka. Nagle macica stała się organem eksterytorialnym - nie moim. Państwowym. Prawo do decydowania o jej przyszłości uzurpują sobie, o dziwo, mężczyźni. Ręka, noga, tchawica - należą do mnie. Macica - nie. Społeczeństwo uznaje moje prawo do stanowienia o przyszłosci moich płuc, natomiast macicę, niczym odbezpieczony granat, chce mi odebrać. 

Czy mężczyzna jest sobie w stanie wyobrazić, że państwo chce mu odebrać prawo do stanowienia o kawałku jego ciała? Czy ten, kto krzyczy o świętości życia poczętego, jest sobie w stanie wyobrazić, że sam leży w szpitalu pobity, zgwałcony, ze złamanym nosem i odbitą nerką, a wewnątrz niego rośnie kawałek gwałciciela, który trzeba urodzić i pokochać, bo inaczej kara? Czy mężczyzna jest sobie w stanie wyobrazić, że społeczeństwo odbiera mu wybór jego drogi życiowej? To jest niewolnictwo. Niestety wielu mężczyn na świecie wcale nie musi sobie tego wyobrażać... Polki w swoim kraju też nie muszą sobie tego wyobrażać.

Na terenie mojej macicy trwają działania wojenne. 
A ja jestem pacyfistką. Dlatego wolałabym nie mieć tego organu.