30 grudnia 2017

Powody

Nasz mały świń znów chory. A na zewnątrz mróz. Świnia zawinięta w koc i wciśnięta pod kurtkę marznie po drodze. Po powrocie najbardziej zimne są uszy. 
Duża, ciepła świnia przyszła do małej i zaczęła ją lizać po tych zimnych uszolach. Przytulili się i śpią razem w sianie. 

Myślę, że właśnie dlatego dużo łatwiej mi nawiązać relację ze zwierzętami.

26 grudnia 2017

Voldemort

Święta w Polsce to ten jedyny, magiczny czas, kiedy czuję się jak... Voldemort. Gdybym tylko miała fundusze, by uciec na ten czas do jakiegoś niechrześcijańskiego kraju, zwiałabym. Moi rozmówcy pukają się w głowę, gdy komuś nieopatrznie powiem, że wołałabym rwanie zębów niż usiąść do stołu by żreć umęczoną rybę i utopioną w majonezie sałatkę wśród ludzi, którzy przez cały rok nie mają dla mnie czasu. Gdy mówię, że nie jestem chrześcijanką, twierdzą, że to bez znaczenia, bo i tak mogę się przełamać opłatkiem. Otóż nie mogę. Z szacunku dla tych, którzy wierzą, że to ciało ich boga, a nie odpustowy wafelek.
Jeśli gdzieś nieopatrznie zerknę w tv, usłyszę, że nikt nie powinien być sam w wigilię, a ja specjalnie tego dnia wyłączam telefon, by nikt nie dzwonił. Nikogo nie odwiedzam. Bo chcę być sama. Bo nie lubię hipokryzji. Bo jeśli kocham, to okazuję 365 dni w roku, a nie w wybrane święta. Jeśli pomagam - to przez cały rok. A prezenty lubię dawać bez okazji  - o czym wiesz, jeśli się lubimy :)

Zostaje mi więc ukryć się w mroku i przeczekać. Bo to nie jest miejsce i czas dla Voldemortów.

10 grudnia 2017

Czy pracodawca doceni?

Nowa umiejętność do CV: przed chwilą rozlpier.... zepsułam pilota do tv. Tak w drobny mak. Naprawiłam całość przy użyciu szydełka nr 1,25 i kordonka bawełnianego. Działa. Czuję się, jakbym wysłała lot załogowy na Marsa :)

Jutro pierwszy dzień na nowym miejscu i dość trudne zadanie na dzień dobry. Trzymajcie za mnie kciuki. Buziak

08 grudnia 2017

Moje serce przepełnia

Dziś ostatni dzień pracy na starym miejscu. Właśnie się zastanawiam, czy przy pakowaniu nie złamałam sobie palca. Wygląda podejrzanie. I boli. Mniejsza.

Taka jedna, co mnie lubi, zdybała mnie samą w kuchni. Przytuliła. Powiedziała mi ze łzami w oczach, żebym na siebie uważała na siebie, bo moje nowe miejsce pracy jest obok bardzo ruchliwej ulicy, a ja przecież często mdleję. Żebym tam, na tej ulicy nie... 

27 listopada 2017

Lodowa prośba

Wiosną tego roku lisiowiórczą rodzinę dopadły szpitalne klimaty. Na razie między nami a placówkami medycznymi panuje rozejm (nie mylić z pokojem). Kiedy szłam na operację prosiłam o trzymanie kciuków. Kumpela zaproponowała, że zje na moją intencję loda w kształcie pandy. Zjadła. Operacja się udała, zatem ta metoda ma w sobie jakiś głęboko ukryty sens :) Bardzo mi wtedy pomogły wszystkie Wasze intencje - lody, ciastka, wino, piwo, słowa, łapy i ogony.

Dziś Kumpela sama stoi na progu szpitala, operacja w środę. Zjem za nią loda. Wszystko się uda - nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Dziewczyna bardzo się denerwuje, a że dość często zagląda na mojego bloga, to mam do Was prośbę: napiszcie dla niej dobre słowo, poprośmy wszyscy świętą Chirurgardę, by czuwała, zjedzmy dodatkowe lody na jej intencję.  Ta "święta" najwyraźniej lubi lody :)

20 listopada 2017

Perspektywa ma znaczenie

Przemoczyłam dziś buty, śnieżyca, korek, spóźnienie, wywaliłam kanapkę na podłogę - nie było co zbierać.
Powiedziałam w pracy, że za miesiąc już mnie nie będzie i nagle zrobiło się piękniej.

18 listopada 2017

Historia pewnej czapki

Na szkoleniach z udzielania pierwszej pomocy uczą, że nie wolno krzyczeć: pomocy. Trzeba wołać panie w zielonej kurtce, zadzwoń pan po pogotowie, albo pani w różowym swetrze, pani mi pomoże tamować krwawienie itp. Żywy przykład miałam kilka dni temu. 
Tym razem nie ja zemdlałam. Dziewczyna w pełnym autobusie. Podniosłam ją, cuciłam, rozmawiałam. Wysiadłam z nią, odprowadziłam do pracy, gdy poczuła się lepiej. Obok chłopy jak byki. Łatwiej by im było podnieść dziewczynę niż mi? Pewnie tak. Ale najbardziej poruszyła mnie pani w szarej czapie. Siedziała tuż obok. Patrzyła na zemdloną jak patrzy się na but, który wdepnął, gdzie nie trzeba. Próbowała się odsunąć choć na kilka milimetrów. Więcej się nie dało. Obrzydzenie na jej twarzy prześladuje mnie do dziś. Można tak bardzo gardzić drugą istotą? Dlaczego?
Szarą czapę widuję niemal codziennie. Jak większość twarzy i czap z tej trasy. Wiemy o sobie bardzo dużo - gdzie mieszkamy, co mamy na drugie śniadanie do pracy, jakiej słuchamy muzyki z komórek, co czytamy po drodze. Niby jesteśmy dla siebie anonimowi, ale nie. Wcale nie. Jesteśmy dokładnie tym samym. Różnią nas drobiazgi. A czasem czapki...

14 listopada 2017

...

Wynik w granicach normy.

Natchnienia w życiu codziennym

Poranny autobus. Zapchany po dach. Rozmyślam sobie o ostatniej książce, którą czytałam - powieść o królowej Saby i Salomonie. Ładnie do siebie listy pisali. Jak to szło... połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu...
W tym tej właśnie chwili z rozmyślań wyrwało mnie donośne pierdnięcie któregoś z pasażerów. Na tyle głośne, że huk silnika zagłuszyło.
To tyle, jeśli chodzi o natchnienia w życiu codziennym.

12 listopada 2017

Przy tablicy

Dzień dobry, 
ostatnio nie mogłam się zebrać do napisania, ale Adam mnie wywołał do tablicy. No, to lis obecny i melduje. Pamiętacie pewnie, że w ostatnich notkach nieco marudziłam na pracę - że nie satysfakcjonuje właściwie pod żadnym względem. Otóż od dwóch miesięcy pracuję nad zmianą. Jest to dość duży wysiłek... no dobra, tylko jem, śpię i pracuję, ale jest szansa, że za kilka tygodni będę w nowym miejscu. Jest też szansa, że w nowym miejscu nie będę marudzić. 
Żeby dodać wiśnię do tego tortu w przyszłym tygodniu muszę powtórzyć markery. Kto doświadczył, wie z czym to się wiąże. Kto nie doświadczył - oby nigdy nie musiał się dowiadywać. 
Ściskam Was, Ludziki, którzy tu wciąż zaglądacie. Już niedługo wrócę. Cmok.

15 września 2017

M... jak przemoc

Tam, gdzie pracuję, mobbing jest całkiem częstym zjawiskiem. Firma nie umie sobie z tym radzić - przymyka oko, bagatelizuje... komu nie w smak, odejdzie, inny się wyrobi, oficjalnych reakcji nie widziałam.

Mnie to też dotknęło. Nawet kilka razy i z różnych stron. Radziłam sobie raz lepiej, raz gorzej. Kiedyś wybuchnęłam i publicznie porządnie nawrzeszczałam na kogoś, kto mnie tak traktował. Głupie? Pewnie, że głupie. Niedojrzałe. Nieodpowiedzialne. Ale zadziałało. Od tamtej pory prześladowca unika mnie jak diabeł święconej wody. Znalazł nowe ofiary, zaraz po tym jak doniósł na mnie wszędzie, gdzie się dało donieść. Czego to nas uczy, drogie dzieci? Że przemoc popłaca. Że szacunku dostaniesz dokładnie tyle, ile wymusisz. Pierdolić taką naukę.
Obserwuję właśnie młodą dziewczynę, która stawia pierwsze kroki w pracy i dostała się "pod ostrzał". Płacze codziennie. Zagadałam, bo mi się serce kroiło na jej widok. Próbuję ją podtrzymać na duchu. Odejdzie? Zostanie jędzą? Są jakieś inne wyjścia?

Jak wygląda ten problem w Waszych miejscach pracy? Pracodawca ma jakąś politykę zapobiegania przemocy? Reaguje na jej przypadki? Udaje, że nie ma?

09 września 2017

Wytrych komunikacyjny

Wiewiór rzadko daje się wciągnąć w rozmowę o pojęciach abstrakcyjnych. Jest skupiony na wartościach materialnych. Czasem to wada, a czasem zaleta. Niemniej zdziwło mnie, że Wiewiór dał się wciągnąć w rozmowę o języku. Żeby było materialnie, rozmawialiśmy o naszych ulubionych słowach w języku polskim. Moim ulubionym słowem jest dupa ze względu na ilość znaczeń i emocji, jakie może w sobie pomieścić. Coś może być do dupy - czyli złe, ale znowóż niezła dupa to komplement, choć niewyszukany. Dupa może być seksualna i niewinnie infantylna - czego tylko mówca zapragnie.
Wiewiór uznał, że najlepszym słowem w języku polskim jest kurwa. Uzasadnienie: jak za kimś wrzaśniesz drzwi kurwa! to nie musisz już tłumaczyć całym zdaniem, że koleś ma zamknąć drzwi i że myślisz o nim same złe rzeczy, bo się nie umie zachować. Na dodatek od razu dajesz mu do zrozumienia, że robi ci przykrość swoją postawą. To wszystko w dwóch słowach.

O mało się nie popłakałam ze śmiechu. Jeśli macie swoje ulubione słowa, to koniecznie napiszcie. Z uzasadnieniem!

03 września 2017

Wszystko jest na sprzedaż

Lis nakrzyczał na Wiewióra.
Niefajnie.
Wiedziony wyrzutami sumienia Lis przeprosił i wręczył Wiewiórowi babeczkę bananową w ramach zadośćuczynienia.
Wiewiór - Wiesz... jak chcesz, to możesz częściej na mnie krzyczeć...

25 sierpnia 2017

Zdolności specjalne w CV

Właśnie zepsułam wiadro mopując podłogę.

Skrzywienie zawodowe

Wiewiór coś ogląda na kompie. Film. Lis zerka przez ramię. Ben Hur leci. 
Lis - Jak mogłeś?!? Oglądasz Ben Hura beze mnie??? 
Wiewiór - Lubisz?
Lis - Niespecjalnie. Jednakże jako filolog klasyczny domagam się prawa do wspólnego oglądania i głośnego komentowania, co scenarzysta zrobił źle!!!

To jest właściwie jedyna moja irytująca cecha "zawodowa" - filmy o antyku oglądam wnikliwie. Wytykam strzemiona, tam gdzie ich nie było, odzież niedopasowaną do epoki, broń niedopasowaną do ... niczego, koszmarne stylizacje językowe itd. Po wspólnym obejrzeniu Ben Hura we własnym sumieniu skazałam scenarzystę na galery. Za zrobienie hollywodzkiej bajeczki z pięknej opowieści. 

Więcej irytujących cech filologa klasycznego nie posiadam :) 

18 sierpnia 2017

Bracia mniejsi

Jestem wyrozumiała wobec słabości ludzkiej natury. Chyba, że dochodzimy do kwestii odpowiedzialności za istoty od nas zależne. Wtedy nie jestem wyrozumiała.

Ostatnio często jestem u weterynarza. A tam kolejki. I przypadki. 

Kot w plastikowym koszu na pranie. Całkowicie nieprzystosowanym do przewożenia kota. W upalny dzień. Drze się niemiłosiernie. Kot, nie kosz. A szkoda. 

Kot z nieodwracalnym uszkodzeniem wątroby na skutek długotrwałego głodzenia. Ktokolwiek mu to zafundował, oby się obiadem zakrztusił.

Pojąć tego nie mogę - posiadanie zwierzęcia nie jest obowiązkiem. Jeśli ktoś nie ma ochoty się opiekować, wystarczy nie kupować sierściucha. Chciałabym karać za teksty o tym, że jak zwierzę zachoruje, to niech samo zdechnie, nie ma co leczyć, bo to naturalne. Zawsze pytam, czy osoba, która wypowiada taki sąd, chciałaby mieć np. złamaną nogę i umierać w męczarniach z zakażeniem przez dwa tygodnie, czy może wolałaby wizytę w szpitalu, gips i leki? 

Patrząc na bezmyślność właścicieli zwierząt, nie wiem skąd weterynarze biorą do nich cierpliwość, bo ja chyba bym zerwała z moją pokojową naturą w tym zawodzie.

17 sierpnia 2017

Tylko dla dorosłych

Lis szuka pracy. Łatwo nie jest. W kwaśnym humorze przeglądam oferty.

Lis: jak tak dalej pójdzie, to kupię lateksowe wdzianko, pejcz i będę lała starych dziadów po dupach na godziny.
Wiewiór: Powinnaś to zrobić.
Lis:???
Wiewiór: wpisz do gugla "domina, Warszawa"

Jeśli coś wiecie o pracy, która szuka lisa, to dajcie znać.  Zanim się ugnę i zamówię pejcz.
 

16 sierpnia 2017

Dzikie dziecko

Wracamy z prosiakiem od weta. Świnia w transporterze, ja w stresie, bo leczenie długie, bolesne i drogie. Do transportera zagląda mi dziewczynka. Ma około 6-7 lat. Chce głaskać. Grzecznie tłumaczę, że świnka jest chora, nie można głaskać, można tylko popatrzeć przez szybkę. Mała się krzywi, ale patrzy. Pyta na co świnka jest chora. Wyjaśniam w słowach prostych. 
Po kilku minutach dziewczynka kopnęła transporter. 

Świniakowi nic się nie stało, mam refleks, zdążyłam poderwać transporter i smarkata tylko czubkiem buta trafiła. 



14 sierpnia 2017

Dwudziesty stopień zasilania

Nauczyłam się mówić dość wcześnie. Miałam rok i mówiłam pełnymi zdaniami. Dziób mi się nie zamykał i w szkole i na studiach. Nawet dyplom mam z mówienia - filologiem jestem.

I nagle się skończyło. Przestałam mówić. Skończyły mi się słowa.

10 sierpnia 2017

Alert o stanie konta

Mamy od niedawna nowego członka rodziny. Na kojcu napisali, że to świnia morska, ale uważam, że jest spokrewniony z mocami piekielnymi. To nie pierwsza taka mieszanka gatunkowa w moim domu, więc od razu poczułam miłość. Niestety nasz piekielny kolega mocno się pochorował. Leczymy i płaczemy. I płacimy. Zazwyczaj kartą.
Po skończonej wizycie wkładam świnię do koszyka i płacę. 
Terminal robi PIIIIIK. 
Świnia robi KWIIIIIK. 
- Nie podoba mu się ten dźwięk. - zauważam. 
- Dziwne. Zwierzęta go lubią. Zwłaszcza psy i koty. Bardzo szybko kojarzą, że po tym dźwięku jest koniec wizyty i można wyjść. - zauważa wetka.
- Ciekawe... widocznie on wie, ile mi zostało na koncie i dlatego protestuje...

Nasza sytuacja finansowa nie jest różowa. Nie ma wakacji, restauracji, kina, ale na rodzinę być musi. A świnia to rodzina. 

08 sierpnia 2017

03 sierpnia 2017

Okłady z młodych piersi

Mam biust. Duży. Naprawdę. Matka natura dała mi znacznie więcej niż bym kiedykolwiek chciała. Zazwyczaj narzekam, garbię się itd. Ale czasem się przydaje np. dzięki niemu miałam sprawną instalację gazową przez wiele lat (serio).

Dziś mój biust niósł ukojenie choremu. Konkretnie choremu świniu morskiemu. Nasz futrzaty maluch ma chory pęcherz i cierpi. I płacze. W nocy nie mógł spać. Ja też nie. Położyłam go sobie na biuście, wygłaskałam - przestał płakać. 

Dziś rano opowiedziałam o tym naszej wetce i usłyszałam, że mój biust ma właściwości lecznicze - zadziałał jak termofor i rozluźnił bolące miejsca. Oprócz podawania leków mam brać świnię na klatę.

26 lipca 2017

Spóźniony bunt

Wychowałam się w środowisku ceniącym przeciętną normalność - uczyli mnie, że dobrze mieć partnera płci przeciwnej i robić z nim dzieci, dobrze jest mieć samochód na raty, pić piwo w sobotę, przed Wielkanocą umyć okna, śpiewać disco polo na weselu. Dobrze mieć włosy na głowie, a kolczyki tylko w uszach (wyłącznie kobiety). Dobrze nie mieć chorób psychicznych. Najwyżej grypę, albo zawał. Kompas moralny to własne odbicie w oczach sąsiada, a sumienie w depozycie na plebani.

Tymczasem ludzie, których dziś cenię najbardziej, mają problemy.  Ze sobą. Czasem z alkoholem, albo innymi substancjami. Nie zawsze są monogamistami, partnerów dobierają niekoniecznie w celach rozrodczych. Niezgoda na niesprawiedliwość świata rani ich do krwi, ale w dupach mają, co widzi sąsiad. Ozdabiają swoje ciała, pokoje i światy. W kwiaty, kolczyki, czaszki, skóry, piórka. Kompas moralny noszą pod żebrami - każdy jest inny, a wszystkie łączy priorytet - być wolnym i nie krzywdzić. 

Mój spóźniony o 20 lat bunt młodzieńczy zastanawia się, czy ta druga grupa ma szansę przeżyć...

15 lipca 2017

In cookies we trust

Wiewiór nigdy nie przejawiał skłonności do praktykowania jakiejkolwiek religii. Jeśli religią jest to, czemu poświęcamy swój czas, to jego bogiem jest komputer, a ciasteczka to pomniejsze bóstwa.

Jest tylko jeden moment w życiu Wiewióra, gdy ujawnia swoje nastawienie do sił wyższych. Np. kiedy mówię, że ma umyć garnek, odkurzyć, czy podać masło, wtedy Wiewiór zaczyna wzywać Jezusa. 
Liczy, że on za niego odkurzy, czy jak...?

02 lipca 2017

Chińczycy trzymają się mocno

Myślę, że opieka nad starszą, niedołężną osobą jest najtrudniejszym zadaniem, jakiego można się podjąć. Niszczy psychicznie. Od blisko trzech lat poświęcam pewien kawałek mojego życia na opiekę. Gdyby nie pielęgniarki i rodzina, gdybym była z tym sama - jestem pewna, że już dawno dostalabym pierdolca. 

Oprócz "zwykłych" trudów opieki dochodzą bonusy w postaci zmasowanego ataku na mój styl życia i moje wybory. Dlaczego taka jesteś, czemu robisz to, a nie tamto, jesteś podła, jak możesz mnie tak traktować itd. Jasne, jestem podła, bo gotuję, sprzątam, pomagam, całe rano spędzam, by ugotować ulubione danie mojej podopiecznej, szukam jej ulubionych książek, ale nie żyję według jej wskazówek, więc jestem podła. 

Sowa mi kiedyś powiedziała, że to gadanie Chińczyka. A ja przecież słowa po chińsku nie rozumiem, więc ani tego słuchać, ani odpowiadać, a tym bardziej się przejmować. Mądra Sowa, nie? Kilka godzin dziś powtarzałam sobie, że to, czego się dziś nasłuchałam, to po chińsku było.

P.S. Jeśli czyta mnie ktoś z Chin, to przepraszam :)

30 czerwca 2017

Słoń

Siedzę w pracy. Jestem bardzo zajęta służbowymi ważnościami, umowy, faktury, takie tam. I nagle przychodzi myśl CHCĘ ZROBIĆ SŁONIA Z WŁÓCZKI. To nie jest cichutka, malutka myśl, o tym, że może by tam kiedyś słonia. To ogromna potrzeba, żeby wyłączyć komputer, wyjść z pracy i podążyć drogą ku słoniu.

Czy tylko ja tak mam?
I dlaczego słoń?

26 czerwca 2017

Co się stało, że się ze..psuło

Dużo pracuję z młodymi ludźmi, którzy mówiąc delikatnie, nie są samodzielni. Choć są dorośli. Mogą zawrzeć związek małżeński, wybrać prezydenta, kupić alkohol. Czasem mają dyplomy różnych prestiżowych uczelni, a na poważne zawodowe rozmowy przychodzą z mamą. Kiedy proszę o podjęcie ważnej decyzji, słyszę tekst: to ja pani dam mojego tatę do telefonu, on wybierze. W firmie koleżanki młody człowiek po trudnej konfrontacji z szefem przyszedł do pracy z mamą.

Pojedyncze przypadki mnie śmieszyły. Liczne - przerażały. A teraz wydaje mi się, że nie załapałam się na jakieś bardzo ważne przemiany społeczne. Jako nastolatka wszystko chciałam robić sama - do szkoły, do urzędu, na pocztę zawsze sama. Białej gorączki dostawałam, gdy starsi próbowali mi mówić, co mam robić. Nie byłam w tym odosobniona. Moje pokolenie mówiło swoim rodzicom nie mów mi, jak mam żyć, bo nie ty za mnie umrzesz. Patrzę na młodych ludzi, których dewizą życiową jest mamo daj, tato kup i nie rozumiem, co się zepsuło. Gdzie się zepsuło. Mam tylko głębokie przekonanie, że się zepsuło.

19 czerwca 2017

Wiewiór kontra sklep

Wiewiór poszedł do sklepu po piankę do golenia.
Poprosiłam, żeby przy okazji kupił mi mleko.
I ser.
I lody.
Wrócił.
Kupił wszystko, poza pianką.
Zapomniał.
Lis się śmieje.
- Ty się ciesz, że wróciłem cały i zdrowy! - podsumował Wiewiór.

15 czerwca 2017

Cheers!

Dzieciatej koleżance nastoletnie dziecię opowiedziało, jak to dziś młodzież na imprezach zażywa. Otóż picie alkoholu jest passe. Ogólnie picie jest passe. Aby dostać stanu upojenia należy zamoczyć tampon w wysokoprocentowym alkoholu i włożyć/przłożyć do odbytu. Alkohol dostaje się wtedy bezpośrednio do krwi, odlot jest szybszy, a jak matka po imprezie każe chuchnąć, to nic nie poczuje!

Zbaraniałam.

Poczułam się jak badacz nowych kultur, co najmniej jak Bronisław Malinowski, czy Tony Halik. Zapragnęłam dowiedzieć się, jak wyglądają okoliczności towarzyskie takiego zjawiska. Czy każdy z uczestników imprezy sam sobie ten tampon wkłada? Koledzy sobie nawzajem? Jak tu wykonać tzw. bruderszaft? Czy każdy sam sobie moczy tampon, czy może jest jakiś mistrz ceremonii, który przygotowuje dla wszystkich? Czy "zagrychę" podaje się w postaci czopków? Te i inne pytania nurtują mnie teraz niezwykle. Jeśli macie pomysły - piszcie. Jeśli macie doświadczenia - piszcie koniecznie! Tylko tak... bez nadmiaru szczegółów proszę.

13 czerwca 2017

Bardzo bolesne doświadczenie

Od ponad dekady pracuję na pełen etat. 
Staram się. 
Mam dobre wyniki.
Nawet awansowałam.
Nie mam nałogów, ani drogiego hobby.
Nie jeżdżę na wakacje.
Kawę piję rozpuszczalną. Nędzna, ale na lepszą nie mam.

Właśnie kazałam sobie usunąć ząb, bo nie stać mnie na jego wyleczenie. Siedzę i krwawię. Płakać nie mogę, bo znieczulenie trzyma. Ale chciałabym się rozpłakać. Czuję się taka upokorzona. Przegrana.

A przecież tylu ludzi ma gorzej niż ja...


... staje się ciałem

Zakochałam się w American gods od pierwszego wejrzenia. W książce. Teraz pochłaniam serial na jej motywach.

Żeby nie robić spoilerów: to opowieść o ludziach, którzy na przestrzeni wieków przybywają do Ameryki i zabierają ze sobą swoje wierzenia. Owe wierzenia zaś stają się ciałem. Konsekwencją tego jest przepiękna powieść.

Jednym z moich ulubionych wątków jest malutka, poboczna historyjka o Essie McGowan z Irlandii. Essie wierzy we wróżki i leprechauny, które podążą za nią do Nowego Świata, do Wirginii. W dniu śmierci przychodzi po Essie leprechaun - ten, w którego wierzyła całe swoje życie. Ile razy o tym czytam, tyle razy mój wewnętrzny lis smarka ze wzruszenia w kitę.

Gdyby Wasza wiara była tak silna, jak wiara Essie, kto by do Was przyszedł na końcu?

12 czerwca 2017

Surrealizm

Oglądam zdjęcia, jak policja zamyka Frasyniuka za protesty antyrządowe. Nie sprzed trzydziestu lat. Sprzed dwóch dni. Patrzę i nie wierzę. Im bardziej patrzę, tym bardziej nie wierzę.

09 czerwca 2017

Pointa

Gdzieś mi w necie mignęło, że dziś jest Dzień Przyjaciela. Już się miałam popełnić zaangażowaną notkę na zadany temat, aż tu dotarło do mnie, że Międzynarodowy Dzień Przyjaźni jest w lipcu.

Zatem nie ma notki.
Z moimi przyjaźniami jest identycznie.

07 czerwca 2017

Bicie

Usłyszałam w miejscu pracy słowo "ciapaty" w odniesieniu do człowieka.
Od osoby, po której się nie spodziewałam.
Jakbym dostała batem.
Od ludzkości.
Na gołe człowieczeństwo.

06 czerwca 2017

Strawa duchowa - porada prawnicza

Lubię jeść samotne śniadania w centrum dużych miast. 
W kawiarniach. Na ławkach. W ogródkach.
Poranny gwar jest milszy niż wieczorny. Światło też. Czuję się wtedy zanurzona w mieście jak szczurek w herbacie. 
W chwili, gdy siadam, robię się niewidzialna. Czytam, przeżuwam, popijam. Jakbym była sama na świecie, a wokół mnie kłębią się miliony ludzi.

- Nie zgubić walorów natury ogólnej. - mówi mi dziś prawnik na porannym spotkaniu.

Jeśli jakiś walor natury ogólnej jest wart, by go nie zgubić, to jest nim miejskie śniadanie.



02 czerwca 2017

Melisa

Zły ludź skrzywdził Królika.
Lis pociesza.
Królik w nerwach.

Lis: Na nerwy świetna jest melisa.
Królik: Eeee... na mnie nie działa.
Lis: Bo to trzeba dobrze używać. Wyobraź sobie garnek melisy. Bierzesz złego ludzia za łeb i przytrzymujesz w tym garnku. Wyobrażasz sobie tak długo, aż się uspokoisz.


31 maja 2017

Auć

Jak masz zły dzień, to w pracy trafisz na osobę, która nie grzeszy kulturą osobistą, dentysta ci powie, że kanałowe, a arbuz rozplaska się na podłodze w kuchni.
Przytulasów mi trzeba!

28 maja 2017

Miłość w czasie postkultury

Kiedyś można było uczynić wyznanie miłości. Dołączyć do tego kwiaty, albo propozycję małżeństwa. Ewentualnie pożycia. Lub spożycia. Można było mową wiązaną opiewać przymioty wybranka/wybranki. Z podkładem muzycznym lub bez.

A dziś mówimy "gdyby coś mi się stało, zajmij się moim kontem na fejsie".

08 maja 2017

Wędlina miłości

Pies koleżanki z okazji urodzin otrzymał bukiet frezji przewiązany wstążką z doczepionymi kabanosami. Zachwycona ideą opowiadam o niej Wiewiórowi. Dostrzegam sceptycyzm.

Lis - Nie chciałbyś dostać bukietu z kabanosami?
Wiewiór - Nie.
Lis - Wolałbyś z jakąś inną kiełbasą?

Wiewiór lubi chorizo. A nasza rocznica się zbliża...

06 maja 2017

Czułości

LisioWiórki mają świnki. Świnki mają grube dupska i lenia za skórą. Nawet przy obcinaniu pazurków już im się nie chce wierzgać jak za dawnych lat. Wierzgają tak pro forma tylko.

Lis obcina pazurki Chrupkowi i robi narrację:
- Wiesz, dziś oglądaliśmy malutkie świnki. Brązowe! Ty też kiedyś byłeś mały, słodki i brązowy. A dziś jesteś... tylko brązowy.

DUPA

Lis jest nieduży. Nie sięgnie, żeby samemu wypucować okap. Dlatego Lis robi różne rzeczy na poziomie Lisa. Okap pucuje  powinien pucować Wiewiór.

Od kilku tygodni Lis dopominał się o okap. 
Bez skutku.
Dziś Lis napisał palcem w kurzu DUPA.
Okap został umyty w przeciągu kwadransa.


05 maja 2017

Dobra żona nie puszcza samego

Wysłałam Wiewióra po masło.
Miał kupić zwykłe.
Bez dodatków.
Bo ma dietę.

Kupił jakieś podejrzane smarowidło. Czytam mu na głos skład, żeby uświadomić, że wybór nie był dobry.
- Kochanie, tego ci nie wolno! - zauważył Lis i wyrzucił produkt masłopodobny do kosza.
- Widzisz?? Tak to jest puścić mnie samego na zakupy!

28 kwietnia 2017

"Głupota, jak powiada Pyron, w niczym nie jest gorsza od mądrości i w niczym się od niej nie różni"

Limuzyny rządowe parkują na miejscach dla osób niepełnosprawnych.
Lis i Kot komentują.

Kot - Ja to nawet rozumiem. Głupota to też niepełnosprawność.
Lis - Może i masz rację, ale nie dają za to nalepek na samochód, bo wtedy by wszyscy parkowali na "kopertach".
Kot - Wszyscy??
Lis - Kto by nie był głupi, to by udawał, żeby mieć dobre miejsce.

27 kwietnia 2017

na ryj!

Poranny autobus. Spore zagęszczenie gimnazjalistów na jeden metr kwadratowy. Zwłaszcza dziewcząt. Wymalowanych, z tipsami, w oparach lakieru do włosów wokół misternie trefionych fryzur. O szkole rozmawiają. Że im na matematyce nieskończoność wyszła na plusie zamiast na minusie. Nudaa... Odpływam do mojego wewnętrznego świata. Wyrywa mnie z niego zmiana tematu rozmowy. Czasem człowiek się czegoś nauczy słuchając innych. Otóż ja się nauczyłam, że zrobić sobie selfie na leżąco jest trudno. Bo "telefon spada na ryj".

26 kwietnia 2017

25 kwietnia 2017

Słowa, słowa, słowa

Pewna Dobra Wróżka powiedziała mi wczoraj "bądź sobą, bądź taka, jaka jesteś, to wystarczy". W jej przypadku to nie puste hasło, bo ona zna mnie dość dobrze i powiedziała to po latach obserwacji moich postaw życiowych.

Pierwszy raz w życiu coś takiego usłyszałam. 

Do tej pory otaczały mnie hasła zrób to, zrób tamto, bądź taka, bądź inna, zadzwoń, powiedz, ukłoń się, pocałuj. Problem ze mną polega na tym, że zrobię to i tamto, jeśli w to wierzę. Zadzwonię, jeśli chcę usłyszeć głos, pocałuję, jeśli naprawdę lubię. Czasem nie lubię, nie odwzajemniam, nie pocałuję. Nie zagram w teatrzyku. Przeważnie słyszę wtedy całą masę epitetów. Jaka jestem. O ironio, ja nikomu nie mówię, jaki jest. Nawet reżyserom teatrzyków. 

Dlatego słowa Dobrej Wróżki zapisałam i schowałam sobie bardzo głęboko. Przydadzą mi się. Macie takie słowa, które zabraliście ze sobą? Podzielicie się?

24 kwietnia 2017

Mała Czarownica

Mała Czarownica ma pięć lat i jest córką mojej koleżanki. Swoją niezwykłą postawą zapracowała na przydomek, ale dziś nie o tym, czemu Czarownica jest Czarownicą. Dziś o obrazkach. 

Ja i Czarownica uwielbiamy tatuaże. Ja prawdziwe, ona naklejkowe (jak jej zabraknie naklejanych, to się wypaćka flamastrem). Ponieważ doceniam jej małą, artystyczną duszyczkę, kupiłam jej zestaw tatuaży dla dzieci. Jej mama była mi wdzięczna, bo znacznie łatwiej zmyć z dziecka naklejkę niż flamaster, jednak kategorycznie zabroniła mi pokazywać Czarownicy moje tatuaże. "Bo będzie chciała takie same". Nawet mówić nie wolno. Zatem Czarownica nie wie, że mamy podobne zainteresowania. Więc kombinuje.

Czarownica - Mama, dlaczego ta pani dała mi tyle tatuaży?
Mama Czarownicy - Nie wiem. A jak ty myślisz?
Czarownica - Ja wiem! Musi bardzo mnie lubić!

20 kwietnia 2017

Zdrowia, szczęścia, pomyślności...

Myślałam, że życzenia w pracy są zwykle sztywne i raczej nie wychodzą poza ogólnie przyjęte schematy. Czasem jednak przychodzi refleksja, że pracuję w dziwnej firmie. Solenizant został... pociągnięty za uszy. W ramach życzeń. Tylko nie mówcie, że u Was też. Lubię myśleć, że moja firma jest dziwna, a inne są normalne.

19 kwietnia 2017

Trudne tematy

Lis i Kot podejmują trudne tematy. Np. rozmawiamy sobie o tym, czy lepiej mieć wytatuowanego penisa na szyi, czy szyję na penisie.
- Co za piękna rozmowa. - zachwyca się Kot.
- Rozmawiamy jak filolodzy - zauważył Lis. - Znamy słowa i nie zawahamy się ich użyć!

Dla Diabła, Jagi i wszystkich spragnionych ciepła :)

To prędki baranek zaimprowizowany w środowisku biurowym na potrzeby wytęsknionych koleżanek. Buziak dla Was.

17 kwietnia 2017

Jak to z człowieka wyłazi...

- Wiewiór, co chciałbyś zjeść na ostatni posiłek przed egzekucją? - wypalił Lis bez kontekstu.
- E... nie wiem, a ty?
- Chyba nic. Z pełnym żołądkiem nie mogłabym się skupić na właściwym przeżywaniu wydarzenia. - powiedział Lis.

W tym momencie przyszła mi do głowy złota myśl Ronalda Weasleya - She needs to sort out her priorities.

13 kwietnia 2017

Rozterka paramedyczna

Czy tylko ja potrafię się skaleczyć przy zakładaniu sobie opatrunku?
Takie myśli mnie nachodzą, gdy zmieniam plastry.

10 kwietnia 2017

dobrym słowem

Ludzie mnie nie komplementują. Nikt mi nie powie, że coś dobrze zrobiłam, albo ładnie wyglądam.
Za to usłyszę:
- ojej, ty wcale nie jesteś gruba!
- piszesz po łacinie jak jezuita!
- pani jest monumentalna jak kolumna dorycka! (true story!)

Dziś usłyszałam, że wyglądam jak Elżbieta Dzikowska. To jest dla mnie prawdziwy komplement, bo bardzo cenię panią Dzikowską :) Niemniej autorce tej pochwały chodziło o to, że znów ogoliłam głowę. Hmm...

08 kwietnia 2017

Psychika ceramiki użykowej

- Wiewiór, chodź, kupimy nową miskę za tę, którą stłukłeś. - zagaja Lis.
- Wcale jej nie stłukłem, sama się zbiła!
- Dobrze, sama się zbiła. To była depresyjna miska ze skłonnościami samobójczymi. Chodź, kupimy nową miskę. Bez zaburzeń psychicznych i skłonności do autodestrukcji.

07 kwietnia 2017

Na granicy gramatyki i sensu życia

Chrupek jest już wiekową świnką. Swoje widział. Ma dystans. Do siebie i do świata.

Opowiedziałam mu o tym, że ludzie się nienawidzą i robią sobie straszne rzeczy. Chrupek popatrzył na mnie nieco zamglonym wzrokiem, ale zrozumiał. Czasem mam wrażenie, że on już zagląda tymi oczami do innego świata. Widzi coś, czego ja nie widzę, bo ja jeszcze patrzę na świat materialny. On mieszka na granicy światów, ale wyszedł do mnie. Zapytał, co przyniosłam z zakupów. Taki mały, ale już bardzo dojrzały świniak wie, że czasem można tylko zapytać o zakupy...

Zastanawiacie się jak świnia pyta o zakupy? Podnosi głowę i mówi "burk?". Wtedy trzeba pokazać, że w siatce jest np ogórek. Gramatyka pomaga w konwersacji, ale przecież nie jest niezbędna. 

A spróbujcie komuś opowiedzieć jak umiera zagazowane sarinem dziecko. Dlaczego umiera. Żebyście znali tysiąc języków - nie dacie rady się wysłowić. 

Świnia morska to wie, dlatego pyta o zakupy.

05 kwietnia 2017

o Wiewiórę 2

Czepiam się Wiewióra, że nie pamięta jak mamy położone kable w łazience, że do dentysty nie może trafić, że ogólnie ciapa. A on mi tak: Ja nie zwracam uwagi na rzeczy nieważne. Ja zwracam uwagę na rzeczy ważne, np. moje małżeństwo jest dla mnie ważne.
Przestałam się czepiać.

o Wiewiórę!

Odczuwam przymus życia. Długo i w dobrym zdrowiu.

Wiewiór zapisał się telefonicznie do dentysty.
Nie zauważył, że zapisał się do lekarza w innym mieście, niż to, w którym udał się na wizytę.
Muszę żyć. Ktoś musi dbać o tę Wiewiórę!

04 kwietnia 2017

Przedawkować codzienność

Wczoraj zamachowiec samobójca wysadził się w metrze w Petersburgu.
Dziś w Syrii cywile zostali zaatakowani sarinem.

To dość trudno zrozumieć.
Chyba, że się rozejrzymy, jak wokół nas ludzie się nienawidzą.
Tylko trotylu nie mają.

02 kwietnia 2017

Uroczystość zasadnicza

20 lat temu uchwalono Konstytucję RP.
To było wielkie coś.
Nie spadło z nieba.
Było owocem ogromnej pracy.

Miałam lat naście i jeszcze nie mogłam zagłosować w referendum, choć bardzo chciałam. Byłam wtedy dumna z mojego kraju. Czy dziś młodzi ludzie, którzy urodzili się w świecie porządku konstytucyjnego, umieją sobie wyobrazić, że kiedyś go nie było? Że prawem była wola silniejszego? Gdy chodziłam do szkoły, bardzo oszczędnie uczono dzieci o historii najnowszej. Żeby ją rozumieć, trzeba było przyglądać się programom informacyjnym, czytać gazety, samemu wyciągać wnioski. Starsi niechętnie odpowiadali na pytania. 

Dziś nie było żadnych państwowych uroczystości.

Za tydzień uroczystości państwowe będą upamiętniać katastrofę smoleńską.



na dole

Od kilku dni Lis ma doła.
Myśli o zmianie pracy.

Niestety dół podpowiada, że zmiana pracy nic nie da.

29 marca 2017

Będzie bolało

- Robię sobie nowy tatuaż - chwali się Lis.
- Ale mówiłaś, że to bolało... - zauważa E.
- Ty urodziłaś troje dzieci. Też bolało, a jakoś cię to nie powstrzymało.
- No taaaak... ale po każdym dziecku mówiłam, że to już ostatnie!

28 marca 2017

Już za chwileczkę, już za momencik

Przeczytałam kiedyś artykuł o tym, dlaczego jeden tatuaż obniża odporność organizmu, a drugi i kolejne ją wzmacniają.
Z moim stanem zdrowia nie ma co ryzykować.
Trzeba działać :)

27 marca 2017

Fryzjerzy nie kaszlą tyle, co ja

Drogi pamiętniczku, dziś pierwszy raz obcięłam włosy istocie obdarzonej zdolnością mowy (Wiewiór). Nawet mi ładnie wyszło. Tylko strasznie dużo włosów się nałykałam. Podejrzewam, że coś robię źle...

20 marca 2017

Uprałam

Chowam sfatygowany plecak do szafy.
- Upiorę cię wkrótce - mruczę pod nosem.
Kilka minut później plecak spada mi na głowę.
- No dobra, teraz cię upiorę.

Czasem materia nieorganiczna się odezwie. Nie zaszkodzi posłuchać.

19 marca 2017

Priorytety

- Masz skarpetki na lewą stronę - zauważył Lis.
- Ty się ciesz, że buty mam do pary - powiedział Wiewiór.

Właściwie to Wiewiór ma rację. Pewne sprawy nie są tak ważne...

18 marca 2017

Światełka

W filmach o szpitalach czasem pojawia się scena jak wiozą pacjenta korytarzem - personel biegnie, ktoś w tle krzyczy, że saturacja spada, a pacjent widzi tylko jak uciekają kolejne świetlówki na suficie.
Patrzyłam, jak mijają świetlówki nade mną. Pośród ogromnego stresu ostatnich tygodni, to była najspokojniejsza chwila, jakiej doświadczyłam. 
Kiedy już nic od nas nie zależy.
Można się tylko poddać chwili.
Przychodzi spokój.

Operacja się udała. 
Kiedy pacjent chce żyć, medycyna jest bezsilna :)

16 marca 2017

Skalpel i tort

Jutro moja operacja. Mam stracha. Pewnie byłoby dziwne, gdybym nie miała.

Na intencję mojego dobrostanu w trakcie i po zabiegu koleżanka zobowiązała się zjeść dodatkowego loda w kształcie pandy. To piękny gest, jestem wzruszona.

Jeśli ktoś z Was chciałby dołączyć i np. jutro 3 razy podskoczyć na jednej nodze trzymając się za nos, lub zjeść dodatkowy kawałek czekolady w mojej sprawie będzie mi bardzo miło. Tylko koniecznie mi napiszcie, co wybraliście. I bardzo ładnie proszę - jeśli wybierzecie coś związanego z tortem, to na moją intencję dodatkowy kawałek tortu, a nie dodatkowy tort :D

13 marca 2017

Love letters straight from your ...phone

Ludzie w szpitalach posługują się SMSami.

Lis: Jestem już w szpitalu i czekam.
Wiewiór: głask głask
Lis: Życie jest krótkie, głaszcz mocniej
Wiewiór: GŁASK GŁASK

08 marca 2017

Chwast

- To był kiepski Dzień Kobiet, ani jednego chwasta w tym roku - powiedział Lis.
- Kupić ci chwasta? - zapytał Wiewiór.
- Nie. Taki zapowiedziany chwast się nie liczy.

Ale jednak miło, że schorowany, obolały, a chciał iść dla mnie po chwasta...

06 marca 2017

01 marca 2017

U nas tak

Wiewiór czuje się lepiej.
Moja operacja zbliża się dużymi krokami.
Świnie nieświadomie żują zielsko.


25 lutego 2017

Stada

W życiu lisiowiórczym pojawiły się szpitale. 
Nie tylko Wiewiór. 
Ja również. 
Niemal jednocześnie. 
Nieszczęścia chodzą stadami?

Nie jest nam lekko, ale się trzymamy. Bardzo dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa, wsparcie, telefony i wiadomości.  To dla nas bardzo ważne, że wokół nas jest tyle pozytywnych emocji - pomagają nam przetrwać. 

To, czego teraz doświadczam, pewnie będę chciała opisać. Ale jeszcze nie teraz. Za trudne.

19 lutego 2017

M jak...

Okoliczności:
1. Wiewiór chory. Bardzo.
2. Lisa fascynuje Mads Mikkelsen. W lisim pojęciu - ciacho.

Zdarzenie:
Śpię. Śnię piękny sen. Są tam smoki, średniowieczne klimaty, ja i piękny pan MM. Słowiem cud, miód i orzeszki. Aż tu nagle pośrodku tej bajki mówię "przepraszam Mads, mój mąż mnie potrzebuje, muszę się obudzić". Obudziłam się. Wiewiór gorzej się poczuł.

Wniosek:
Miłość chodzi naprawdę dziwnymi ścieżkami.


Wszyscy teraz trzemamy kciuki za Wiewióra, żeby wydobrzał. Mocno!

Culture clash - mniej culture, więcej clash

Lubię grać w gry sieciowe. Najlepiej kolorowe, o czarach, wojownikach, orkach itd. To mnie uspokaja. W tej chwili grywam w dwie takie gry.

W jednej z nich gram z grupą Brytyjczyków - wszyscy są bardzo mili, przysyłamy sobie wzajemnie prezenty, pomagamy w questach, w rozmowach nikt nie używa wulgaryzmów. Jest miło.

W drugiej grze gram z Polakami. Jeszcze nie było dnia, żeby mnie ktoś tam nie zwyzywał od kretynów, szmat, ciapatych i co tam "kolegom" do głowy przyjdzie. Zablokowałam opcję rozmów z innymi graczami.

Jak myslicie, dlaczego tak jest?

14 lutego 2017

Bułeczka orkiszowa

Myślałam, że bojowe pieczywo krasnoludów wymyślił Pratchett.
No i krasnoludy.
Otóż nie.
Po dzisiejszym śniadaniu już to wiem.

10 lutego 2017

Wdepnąć

Za górami, za lasami jest sobie firma. W firmie pracuje pan Stanisław. Pan  Stanisław nie jest wzorem cnót i kompetencji, choć za takiego stara się uchodzić. Szczególnie bliscy współpracownicy odczuwają wyraźny rozdźwięk między jego wizerunkiem, a rzeczywistością. Słowem pan Stanisław nie jest kochany i podziwiany. Żeby chociaż szanował pracę innych, ale też nie.

Pewnego dnia pan z firmy pana Stanisława zrobił literówkę i napisał Sranisław. Kiedy zobaczył pomyłkę, zaczął chichotać. Koleżanka spojrzała mu przez ramię i dalej już poszło po firmie. Nikt już inaczej nie mówi na pana Sra.. tfu! Stanisława.

Gdyby pan Stanisław był sympatycznym kolegą i kompetentnym pracownikiem, pewnie pan by szybciutko wymazał błąd i nikt by niczego nie zobaczył. Gdyby...

Jaki z tego morał? Szanuj innych, bo inaczej wszyscy będą cię mieli za Sranisława. Cała firma.

09 lutego 2017

Między wierszami

Lis i Wiewiór truchtają nocą ciemną na obrzeżach miasta.
- Nie właź na mnie - burknął Lis. Bo Wiewiór nie patrzy, gdzie idzie. Ciemno zresztą.
- Nie włażę na ciebie - wypiera się Wiewiór.
- Włazisz.
- Nie włażę.
- Ale chciałbyś!!

08 lutego 2017

Przezorny zawsze ... ten tego...

- Siwiejesz - zauważa Lis głaskając Wiewióra - starzejesz się...
- To znaczy, że mnie zostawisz?
- To znaczy, że przestaję z tobą być dla twoich walorów fizycznych, a zacznę dla walorów finansowych. Ubezpiecz się!

O tym, dlaczego nie warto się poświęcać w pracy

Przyjdź do pracy z bolącym uchem, bo masz spotkanie z Ważnym Ktosiem. Odbierz maila od Ważnego Ktosia, że nie przyjdzie, bo ...ucho go boli.

06 lutego 2017

Ablucje

Słyszę szczęk oręża i zgiełk bitewny.
Z łazienki.
Wiewiór poszedł się wykąpać.
U nas tak jest.

03 lutego 2017

Zemsta

Wiewiór maniakalnie pije colę. Lis fantazjuje o tym, że wyciąga z lodówki zimną butelkę, odkręca korek i wylewa wszystko do zlewu napawając się szumem bąbelków i jękami Wiewióra.

29 stycznia 2017

Kontrola najwyższą formą zaufania

- Wiewiór, odkurz pod łóżkiem - powiedział Lis.
Wiewiór wziął za odkurzacz, pohałasował i wrócił. Chowa odkurzacz.
- Odkurzyłeś pod łóżkiem?
- Tak.
- Pójdę zobaczyć jak ci poszło.
- KUR#@%%! Nie mówiłaś, że będziesz sprawdzać! - wściekł się Wiewiór i poszedł odkurzyć pod łóżkiem.


27 stycznia 2017

Miłością się karmimy


Lis ugotował carbonarę. Nieortodoksyjną, ale pyszną. No i nie czarujmy się - makabrycznie niezdrową, co bardzo cieszy Wiewióra. Żeby uratować sumienie, nałożyłam mu carbonarę i dorzuciłam garść świeżych liści szpinaku.
- No i musiałaś zepsuć?! Musiałaś?? - Wiewiór okazał sceptycyzm.

26 stycznia 2017

Z blogiem wśród zwierząt

Co robi w dzień świnka morska?
Je, śpi, wydala (dużo), czasem coś kwiknie, ryje w sianie, pogada do innej świnki i ogólnie jest bardzo niekłopotliwym zwierzątkiem.

Co robi świnka morska między północą a 4 nad ranem?
Napierdala zębami drewniany domek, jakby od tego zależało przeżycie całego gatunku.

25 stycznia 2017

Ma boleć

Uciekłam z kolejnej grupy o szydełkowaniu. Bo się baby żarły, kłóciły, strzelały fochy i obrażały. Za włóczkę. Kawałek kolorowego sznurka i patyczek z haczykiem. Powód do wojny.
Kalina oberwała epitety za to, że... nie używa aplikacji na telefon. Dobry powód, żeby wyzywać? Jak każdy inny.

Każdy powód jest dobry, żeby wydrwić, poniżać, ciskać chujami i kurwami jak z katapulty. Bo głosowałeś nie tak, bo masz inne spodnie, koszulę w złym kolorze, nie taką aplikację, złe lajki na fejsie. Facet ma rurki - pedał. Kobieta powie coś, z czym się nie zgadzasz - kurwa. Nie chce twych zalotów - wredna kurwa. Z pizdą jak wiadro. I brzydka. Obowiązkowo. I koniecznie niewydymana. Mniejsza z tym, jak to się ma do kurwy. Przecież nie musi być logicznie. Ma boleć.

Wiecie dlaczego ma boleć? Ja nie. Choć już kilka osób próbowało mi pokazać, że ma boleć. Mnie. Wydawało mi się, że mam pecha, bo trafiam na takie typy, ale nie. Wokół mnie masa ludzi, których ktoś próbuje poniżyć. Jak się nie da uderzyć, to chociaż napluć. Słabiej, mocniej, byle jebnąć.




23 stycznia 2017

Spostrzeżenie Panny Ptak

Panna Ptak była piękna. Fizycznie. Ale chowała to w workowatych swetrach. Piła wódkę, paliła papierosy i czytała. Była mądra. I cyniczna. Gardziła zwłaszcza blichtrem, pieniędzmi, gadżetami. Była surowa jak matematyczne twierdzenie. Ciekawy zestaw cech dla 16-latki, prawda? Chodziłyśmy razem do liceum, ale spoglądałyśmy na siebie z daleka. Bez większego zainteresowania.

Kilka lat później w czasie przypadkowej rozmowy Panna Ptak powiedziała mi coś takiego.
- Zemdlałaś na lekcji historii, a ja wtedy pomyślałam "no nareszcie".
- Czekałaś? - zdzwiłam się.
- Ciekawa byłam, czy zobaczę w tobie jakiś ludzki odruch. I zmedlałaś. To ludzkie. 


Dziś ludzkich odruchów mam aż za dużo. Przy jednym z nich wspomniałam Pannę Ptak. 

Myślicie czasem jak Was odbierają inni ludzie? Ile widzą? Co widzą? Ja myślę o takich rzeczach tylko jak jestem chora i nie mam siły na nic innego. Ludzkie.

14 stycznia 2017

Poradnik jak żyć

Z lisiego poradnika dla partnerów życiowych:
Kiedy Twoja partnerka zmieni kolor włosów, pod żadnym pozorem nie wołaj na jej widok KAPRAL MARCHEWA.
Żeby nie wiem jak ci się kojarzyło.
Nie wołaj.
Bo skończysz jak Wiewiór.

12 stycznia 2017

11 stycznia 2017

Gender w skarpetach

Program o małżeństwach w telewizorze mnie zaskoczył. Zagadał znienacka. Nie byłam na to gotowa.

- Problemem często bywają sprawy błahe, wynikające z różnic wychowania. Małżonkowie pochodzą z różnych rodzin, inaczej widzą swoje role. - mówi do mnie program. - Takie rzucanie skarpetek na podłogę. No bo jak mężczyzna rzuca skarpetki, a żona tego nie akceptuje, to zwraca mu uwagę. Jak on to ignoruje raz, drugi, piąty, to ona się powinna zastanowić - jak on jest dobrym ojcem, zarabia pieniądze, to ona przecież może podnosić te skarpetki za niego i już nie drążyć tematu. 

Że słucham? 
Jak jest dobrym ojcem i zarabia pieniądze to może być fleją?
A bić może?
Zdradzać? 
Jest jakaś granica, do której jedno się poświęca, a drugie olewa? 

Wyłączyłam. 
Mam żywy dowód na to, że telewizja ogłupia. W ciągu pięciu minut oglądania wchłonęłam tak dużą dawkę treści opresyjnych, że wymagam pobytu w sanatorium. Jak muszą się czuć ci, którzy nasiąkają taką filozofią przez całe życie?

08 stycznia 2017

Kocha, lubi, szanuje

Często mówię Wiewiórowi, że go nie lubię. Zwłaszcza jak proszę przez kilka miesięcy o posprzątanie balkonu, czy powieszenie obrazka.
Ale tak naprawdę to go lubię. 
Najbardziej na świecie. 

Tylko nic mu nie mówcie, bo nigdy nie posprząta balkonu. 

06 stycznia 2017

Foch książęcy

Dawno temu pewien książę chciał zabezpieczyć sukcesję swojego syna przed zakusami licznych kuzynów. Jednego z nich porwał, a pozostałym wydał bitwę. 
W trakcie bitwy z koalicją chętnych kuzynów książę ... pokłócił się z własnym synem, dla którego rozpętał wojnę, "strzelił focha" i zabrał swoje wojsko, zostawiając dziedzica z całym pasztetem.
Bitwa była bardzo krwawa, ale syn księcia ją wygrał, choć nie można powiedzieć, że potem żył długo i szczęśliwie. A nawet bardzo nieszczęśliwie, ale może o tym kiedy indziej.

Tak w skrócie wyglądała bitwa pod Stolcem w 1277 r. a legendarnego focha strzelił Bolesław Rogatka. 

Czemu o niej piszę? Bo jest dla mnie kwintesencją polskości. Czy jest coś bardziej polskiego niż ten książęcy foch? Dziś zerkając na współczesną politykę właściwie widzę dokładnie to samo. Oglądam programy informacyjne, gości w garniturach, a pod nimi widzę kolczugi, wkurwione piastowskie orły, a nade wszystko foch. Taka kontaminacja.

04 stycznia 2017

Komu pierdolnie


Tata. Synek lat kilka.
Synek biegnie chodnikiem w stronę ulicy, tata podbiega, łapie go za rękę i tłumaczy, że tak nie można. 
- Trzeba podejść, najpierw spojrzeć w lewo, potem w prawo, znów w lewo i dopiero jak nic nie jedzie, to przechodzisz. - tłumaczy łagodnie i cierpliwie tata.
- Aha - coś tam kojarzy synek.
- Nie można wbiegać na drogę, bo cię samochód pierdolnie. - zakończył wywód tata.

Logika odśnieżania

Przystanek odśnieżony.
Wejście do metra odśnieżone.
Chodnik od przystanku do metra (ok 50 m) nieodśnieżony.
Logika tak bardzo.