W poprzedniej notce dokonałam czegoś na kształt coming out. Niby nie kryłam się z moim problemem, ale też się tym nie chwaliłam, a już bardzo nieliczni znali moje nastawienie do sprawy.
Reakcje ze strony otoczenia oceniam pozytywnie. Jeśli komuś pomogę dzięki temu, co wiem - super. Jeśli trochę przybliżę zagadnienie - też świetnie. Niedawno dopiero zrozumiałam, jak taka wiedza jest potrzebna, gdy usłyszałam od przyszłej pani psycholog, że osoby takie jak ja są obciążeniem dla zdrowej tkanki społeczeństwa. Nie przytoczę całości rozmowy, gdyż wydała mi się odrażająca i niezwykle krzywdząca. Mam też nadzieję, że moja rozmówczyni nigdy psychologiem nie zostanie - być może będzie świetną ekonomistką, albo akrobatą, czego jej życzę, ale psychologia nie dla niej.
Odezwałam się, by pomóc w zdejmowaniu odium z zaburzeń psychicznych. Żeby głos takich pań, z jaką ja się zetknęłam, nie brzmiał w ciszy i nie kształtował opinii społecznej na temat zagadnienia. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moją opowieść. Dziękuję za każdy komentarz i pytanie. Są ważne.
Specjalne podziękowanie mam dla Raya, za to, że mnie namówił do mówienia. Chłopie, jesteś Wielki.