Na górze jest ręcznik, a na dole siano. Pomiędzy nimi w maleńkiej szczelinie pojawia się nos. Różowy. Tropiący.
Gdy nos wytropi koperek, pojawia się pyszczek. Pyszczek łapie koperek i powolutku wciąga go w szczelinę między górą siana, a ręcznikiem. Po chwili nie ma ani nosa, ani koperku - cisza. Za jakiś czas właścicielka nosa znów zbierze się na odwagę, a my już będziemy czekać z kolejnym warzywem. Ten proces przeważnie trwa kilka dni.
W naszym domu zamieszkała Niusia. Poznajemy się.
Nać! Teraz pora na nać pietruszki!
OdpowiedzUsuńBędzie i nać. Uczymy się smaków, bo Niusia nie jadła nigdy wcześniej warzyw. Starszy kolega musiał jej pokazać, co sie z tym robi.
UsuńJuż widzę ten wniosek o urlop:
OdpowiedzUsuńUprzejmie proszę o wyrażenie zgody na wykorzystanie przeze mnie 3 dni urlopu. Konieczność pobytu w domu związana jest z wielką przyjemnością, jaką daje mi dokarmianie świnki metodą "na żądanie". Z poważaniem... itd.
I żeby było jasne - znam proces przysposabiania świniaków i wiem, że sprawa jest z rodzaju "rzućmy wszystko i gapmy się na klatkę". Inaczej się nie da.
Że też ją na ten urlop nie wpadłam!
UsuńA są postępy? Spędzacie już czas pod jednym kocem, na jednej kanapie, wtulone w jedno ramię (Twoje)?
UsuńJeszcze nie. Pracujemy nad tym
UsuńMacie tyle czasu... :-)
UsuńNigdy nie wiem, ile jest czasu, więc się nie opieprzam
UsuńI pięknie :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę
Usuń