31 stycznia 2024

Sticks and stones...

Leżę sobie na stole operacyjnym i patrzę na kable na suficie. Dziwnie zakręcone jakieś. Ciekawe od czego.
Lekarz i pielęgniarka coś tam we mnie grzebią. Leżę jak kłoda. Nic nie mówię. Kable sobie oglądam. Czuję, że tną. Nie zaglądam w pole działań, żeby się skalpel nie omsknął. 
- Pani to jest opanowana! - zauważa ze zdziwieniem lekarz.
- Ja? Skądże! Po prostu igły i noże mnie nie ruszają - mówię i dalej śledzę sufit. 

7 komentarzy:

  1. też miałam jedną taką operację ale zrobili mi namiot z chust nad głową żebym nie widziała co grzebią. Ale za to pamiętam dokładnie cała dyskusję lekarzy jak jeden pytał drugiego kiedy w końcu zoperuje sobie kolano a on mówił, że nie teraz bo są wakacje i on nie chce ze sztywną kogą w ortezie jechać na urlop więc ciągle to odkłada. A potem gadali ze mną o dupie maryni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę nie gadać. Żeby z roztargnienia mi czegoś nie zapomnieli zrobić, albo wyjąć 😜 Niech się skupią na robocie.

      Usuń
    2. ze mną specjalnie gadali bo trochę grzebali mi przy sercu i zastawce więc sprawdzali co czuję. Musiałam odpowiadać :D

      Usuń
    3. Uuuu... Na sercu w miejscowym - szaaacun

      Usuń
    4. No nie była to operacja na otwartym sercu 🤣 tylko jakieś założenie cewnika ale ciekawe

      Usuń
  2. Rodziłam w podobnych okolicznościach. Rozcięto mi brzuch, wyjęto dziecko, przyjacielska rozmowa między niczym toczy się w najlepsze.
    Musiałam przerwać i spytać, czy urodziłam córkę, czy syna, bo zapomniano mnie poinformować.
    Naturalnie córkę.

    OdpowiedzUsuń