Lekarz i pielęgniarka coś tam we mnie grzebią. Leżę jak kłoda. Nic nie mówię. Kable sobie oglądam. Czuję, że tną. Nie zaglądam w pole działań, żeby się skalpel nie omsknął.
- Pani to jest opanowana! - zauważa ze zdziwieniem lekarz.
- Ja? Skądże! Po prostu igły i noże mnie nie ruszają - mówię i dalej śledzę sufit.
też miałam jedną taką operację ale zrobili mi namiot z chust nad głową żebym nie widziała co grzebią. Ale za to pamiętam dokładnie cała dyskusję lekarzy jak jeden pytał drugiego kiedy w końcu zoperuje sobie kolano a on mówił, że nie teraz bo są wakacje i on nie chce ze sztywną kogą w ortezie jechać na urlop więc ciągle to odkłada. A potem gadali ze mną o dupie maryni
OdpowiedzUsuńJa wolę nie gadać. Żeby z roztargnienia mi czegoś nie zapomnieli zrobić, albo wyjąć 😜 Niech się skupią na robocie.
Usuńze mną specjalnie gadali bo trochę grzebali mi przy sercu i zastawce więc sprawdzali co czuję. Musiałam odpowiadać :D
UsuńUuuu... Na sercu w miejscowym - szaaacun
UsuńNo nie była to operacja na otwartym sercu 🤣 tylko jakieś założenie cewnika ale ciekawe
UsuńRodziłam w podobnych okolicznościach. Rozcięto mi brzuch, wyjęto dziecko, przyjacielska rozmowa między niczym toczy się w najlepsze.
OdpowiedzUsuńMusiałam przerwać i spytać, czy urodziłam córkę, czy syna, bo zapomniano mnie poinformować.
Naturalnie córkę.
A zaszyli?
Usuń