Kiedyś można było uczynić wyznanie miłości. Dołączyć do tego kwiaty, albo propozycję małżeństwa. Ewentualnie pożycia. Lub spożycia. Można było mową wiązaną opiewać przymioty wybranka/wybranki. Z podkładem muzycznym lub bez.
A dziś mówimy "gdyby coś mi się stało, zajmij się moim kontem na fejsie".
albo blogiem
OdpowiedzUsuńtak tak, właśnie.
Czyżbym trafiła na podatny grunt? Ja swojego bloga zostawiam na łasce losu, choć może to jeszcze przemyślę...
UsuńHehehe, podatny :) zostanie zamknięty i tyle tego :P
UsuńMnie olśniła smutna, acz ciekawa myśl. Mówimy "kocham" różnym ludziom. Ściągamy majtki przed różnymi ludźmi. Nie zawsze dobrze wybranymi. A bloga, czy fejsa byle komu nie powierzymy...
Usuńno ja temu, co to majtki przed nim ściągam, tym bardziej, że on dobrze zna bloga i Was wszystkich czytelników.
UsuńDobieram dość skrupulatnie towarzystwo do ściągania majtek, a mimo to nie ustrzegłam się pomyłki. Za to w udostępnianiu haseł pomyłki nie było... zadumałam się.
UsuńNo i kwiaty w formacie gif(t) taki prezencik, jaka prezencja. Cyfrowa(niestety). To i owo wolę analogowo.
OdpowiedzUsuńJa lubię jedzenie analogowo. Zdjecie obiadu na Instagramie nie dostarcza odpowiedniej dawki substancji odżywczych :)
UsuńE tam, żartujesz... Nie ma transmisji danych, znaczy dań...?
UsuńMoże być, że wszystko przed nami...
Usuńtaaa... ja tam jednak wolę osobiście a nie via fejs, więc na moim profilu fejsowym nudą wieje:)
OdpowiedzUsuńU mnie nie zawsze osobiście się da, więc czasem zostaje wysłać miłość w cyfrach. A czasem nie ma co wysyłać...
UsuńNie myślałam o tym. Ciekawe...
OdpowiedzUsuńO zaufaniu można przecież mówić językiem popkultury
Usuń