20 maja 2018

słowa, słowa, słowa

Nie lubię hałasu. Szczególnie tego, który wydobywa się z ludzkich otworów gębowych. Tyle słów jest niepotrzebnych. Niczemu nie służą. Patrzę na takie hałaśliwe otwory i marzę... ach, gdyby ludzie mieli limitowaną liczbę słów do wypowiedzenia - może wtedy zwracaliby uwagę na to, co mówią.

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Na to, co mówią, to by się przydał śmietnik. Kubeł na słowa, które nadają się tylko do wyrzucenia.

      Usuń
  2. Też miewam podobne marzenia. Szczególnie, kiedy wracam do domu komunikacją miejską, a ludzie bardzo głośno rozmawiają przez telefon, niektórzy nawet przez głośnik w telefonie i wszyscy w autobusie uczestniczymy w tym potoku śmieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komunikacja miejska jest jak osobny krąg piekła

      Usuń
  3. Byloby pieknie, w teorii. Bo w praktyce, to biorac np. moja biurowa kolezanke, jakby jej nalozyc limit slów to dotarlszy do granicy po prostu by pekla. Jestem pewna! Skumulowana energia rozsadzilaby jej czaszke, nie ma innej opcji.
    (i bym musiala potem biurko sprzatac!)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsi są ci świergotliwi, którzy natychmiast po otwarciu ócz o poranku otwierają też usta i wypuszczają z nich wszystko, co tylko ślina przyniesie. Gdyby narzucić im limit słów, wyczerpaliby go najpewniej w ciągu godziny i popękali od niepowstrzymywalnego słownego wezbrania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo energia zostałaby ukierunkowana w inną stronę. Być może posprzątaliby w szafce pod zlewem, czy coś...

      Usuń