14 lipca 2018

Wołanie na puszczę

W poprzedniej notce dokonałam czegoś na kształt coming out. Niby nie kryłam się z moim problemem, ale też się tym nie chwaliłam, a już bardzo nieliczni znali moje nastawienie do sprawy. 
Reakcje ze strony otoczenia oceniam pozytywnie. Jeśli komuś pomogę dzięki temu, co wiem - super. Jeśli trochę przybliżę zagadnienie - też świetnie. Niedawno dopiero zrozumiałam, jak taka wiedza jest potrzebna, gdy usłyszałam od przyszłej pani psycholog, że osoby takie jak ja są obciążeniem dla zdrowej tkanki społeczeństwa. Nie przytoczę całości rozmowy, gdyż wydała mi się odrażająca i niezwykle krzywdząca. Mam też nadzieję, że moja rozmówczyni nigdy psychologiem nie zostanie - być może będzie świetną ekonomistką, albo akrobatą, czego jej życzę, ale psychologia nie dla niej.

Odezwałam się, by pomóc w zdejmowaniu odium z zaburzeń psychicznych. Żeby głos takich pań, z jaką ja się zetknęłam, nie brzmiał w ciszy i nie kształtował opinii społecznej na temat zagadnienia. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moją opowieść. Dziękuję za każdy komentarz i pytanie. Są ważne.

Specjalne podziękowanie mam dla Raya, za to, że mnie namówił do mówienia. Chłopie, jesteś Wielki.

11 komentarzy:

  1. Psychologia jak widać bywa nauką niezrozumiałą dla niektórych ludzi. Miej się dobrze Lisie 🌷

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla niektórych ludzi to nie jest nauka. Podobnie jak np. socjologia. Ciekawych mam rozmówców, nieprawdaż?

      Usuń
  2. Cóz... tez mam w takim razie nadzieje, ze pani psychologiem nie zostanie.
    Dobrego tygodnia Lisie, w ten poniedzialkowy poranek Ci zycze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... myślę, że ta pani psychologiem nie zostanie... - powiedział Lis uśmiechając się tajemniczo pod nosem.

      Usuń
  3. Właściwie co ta pani chciałaby robić jako psycholog, skoro ma takie podejście?
    A nerwice, depresje i różnego rodzaju trudności psychiczne ma więcej osób wokół nas, niż byśmy się spodziewali. I przeważnie mimo to biorą one udział to w wypracowywaniu produktu krajowego brutto, a więc również emerytury i świadczeń zdrowotnych dla owej pani psycholog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś czytałam, że osoby z problemami natury psychicznej stanowią w naszym kraju nawet 10% populacji. Osobiście uważam, że więcej. To jesteśmy my, nasi rodzice, znajomi, sąsiedzi, przyjaciele. Żadni tam obcy oni. Pracujemy na PKB, wybieramy prezydenta, kupujemy marchew w warzywniaku. Doświadczamy lęków i depresji, radzimy sobie z tym lepiej, albo gorzej. Z niedoszłą panią psycholog też sobie poradzimy :)

      Usuń
  4. Moja sąsiadka, emerytowana już psycholożka z ogromnym doświadczeniem twierdzi, że kompetentnych i sprawnych psychologów jest niewielu, choć psychologię kończą całe hordy absolwentów.

    Ślę serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałam, że Cię porwali, tyle milczałeś!
      A ogarniętych psychologów faktycznie jakby niewielu. Potwierdzam obserwację.

      Usuń
  5. sory, sory bardzo ... łapię się w tych 10 % Nie wiedziałam nic o depresji i zaburzeniach w tym stylu dopóki mnie nie tknęły ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt z nas nie jest na to przygotowany. Pewnie też bym nic nie wiedziała o OCD, gdyby nie to, że w pewnym momencie musiałam się tego dowiedzieć. Chciałabym, żeby mimo to nikt nie dyskryminował i nie obrażał nikogo, kto ma problem.

      Usuń