Czynność lub myśl kompulsywna u osoby z OCD ma to do siebie, że wcale nie chcemy jej myśleć/robić. Nie potrzebujemy jej. Nawet nie musimy. My MUSIMY! To trochę tak jakby powstrzymać oddech na minutę - przymus zaczerpnięcia następnego oddechu rozsadza całe ciało i całą świadomość. Nie liczy się nic innego.
W czasie ostatniej fali kompulsji zatrzymałam się i nie wykonałam czynności, której domagało się całe moje jestestwo.
Sukces? Niby tak, ale przede wszystkim przeogromny wysiłek. A przecież nie weszłam na Mount Everest, nie urodziłam dziecka, nie przeprowadziłam operacji na otwartym sercu. Po prostu wyszłam z budynku. Ile milionów ludzi codziennie wchodzi i wychodzi z różnych budynków nie mając pojęcia, jaki to może być dla kogoś problem, by wypuścić klamkę i odejść. Raz było mnie na to stać, ale przecież potrzebuję wychodzić codziennie, z różnych pomieszczeń.
Tak wygląda OCD w życiu codziennym. Codzienność gryzie. Proste czynności i relacje urastają w głowie do rozmiarów kosmicznych.
A inni nie zdaja sobie sprawy, jacy sa szczesliwi, nie muszac rozwiazywac takich problemow...
OdpowiedzUsuńKażdy jakieś ma. Dla każdego jego są najmojsze. Trudno to ze sobą porównywać.
UsuńRozmawiałam z młodą kobietą, chorą na zespół Tourette'a (liczne tiki).
OdpowiedzUsuńPowiedziała mi, że tik jest jak swędzenie skóry. Myślisz: nie podrapię się. Inni mówią: nie drap się. Rozum mówi: drapanie nie pomoże. Sumienie mówi: drapanie pogorszy.
A i tak się podrapiesz.
Bardzo mi się podoba to porównanie. Rozumiem.
Mam często alergiczną wysypkę i gdy nie mam przy sobie leków, czasami rozdrapuję do krwi.
Ja, inni, rozum i sumienie nie pochwalają, gdy to widzą.
Dobre porównanie. Sens już mniej optymistyczny.
UsuńEch, Kalina właśnie opisała z czym walczę w sobie, staram się nie drapać, wychodzić z uniesioną głową. Ciągłe zmagania...
OdpowiedzUsuńA co Cię tak swędzi?
Usuńmoje natrectwa :*
UsuńGratuluje Ci! To na pewno wymagalo przeogromnej sily. Cos jak dla mnie odezwanie sie do obcego czlowieka na przyklad (nawet gdy on na to czeka np. pani w urzedzie czy jakimkolwiek "okienku") Jak mam lepszy dzien, to jakos pójdzie, choc nagle nie jestem soba w ogóle tylko klebkiem jakajacych sie nerwów - ale jak gorszy, to najczesciej konczy sie ucieczka z podkulonym ogonem.
OdpowiedzUsuńCzy u Ciebie tez sa gorsze i lepsze dni?
Dziękuję. Faktycznie to wymaga ogromnej siły. I jest też dość straszne, bo wiem, że nie każdego dnia będę miała tyle sił. Bo dni są różne. Lepsze i gorsze. Czy dobrze poznaję, że zmagasz się z fobią społeczną?
UsuńOd zawsze, od dziecka boje sie ludzi.
UsuńI no wlasnie - jak przyjdzie taki gorszy dzien a akurat koniecznie trzeba cos na miescie zalatwic, czy akurat wypada termin u np. okulisty - pieklo. Pieklo na ziemi.
A teraz prawdopodobnie przyjdzie mi szukac nowej pracy - okaze sie niedlugo... Na mysl o rozmowach dostaje kolki i mi we lbie huczy...
Ehh. Sciskam Lisie, oby Ci woli walki nigdy nie zabraklo!
Wiem o czym mowa. U mnie w gorszy dzień nie ma mowy o opuszczeniu pomieszczenia. Pomaga Ci, jak jesteś z kimś bliskim? Bo mi się czasem udaje za rękę z Wiewiórem.
UsuńTak, pomaga - niestety nie wszędzie można pójść za rękę z Wiewiórem / Borsukiem. Ale to już często ratowalo sytuację.
UsuńMiewam, w dużym stresie, przymus oddychania w określonym rytmie. Czuję wtedy, jak źle się wentyluje, ale to silniejsze.
OdpowiedzUsuńCzym się wtedy jest? Tak sobie czasem myślę.
Ale tego nie widać, w tym sensie jest łatwiej może.
Wtedy się jest źle zwentylowanym typem, któremu przydałby się swobodny oddech.
Usuń