Czasem spotykam przypadkiem na ulicy osoby, których dawno nie widziałam. I nie podchodzę, żeby się przywitać. Patrzę z daleka. Cieszę się tym widokiem, gdy znajduję ich w dobrej formie. Ale nic nie mówię. A potem odchodzę. Niezauważona.
Osoby z OCD tak czasem mają.
Osoby z fobiami społecznymi tak czasem mają.
Osoby z depresją tak czasem mają.
Boimy się pytania "co u ciebie słychać?".
Bo nie ma takich słów, żeby to opowiedzieć.
A gdyby nawet były, czy byłoby to uprzejme, powiedzieć, że nasze wnętrze to krajobraz po bitwie? Czy sympatyczny ktoś, kto idzie po bułki, zasługuje na to, by mu opowiadać o apokalipsie? Dlatego milczymy i odchodzimy. A nasze apokalipsy idą z nami. Możliwie nie potrącając innych przechodniów.
Ale wiesz, jeśli zobaczysz Sowę, to podejdź do niej koniecznie. Bo po pierwsze, ze mną można i o szczęściu i o apokalipsie, a po drugie... wiesz, to działa w obie strony, może ta druga osoba się uśmiecha i Ty "znajdujesz ją w dobrej formie" a to tylko jej maska, może pod nią też jest kupka nieszczęścia i rozmowa się przyda. O wszystkim można, ze mną na pewno :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że to napisałaś. Będę o tym pamiętać. Ale powiem Ci, że decyzja podejść/nie podejść nie zawsze jest zgodna z aktem woli. Dlatego OCD to zaburzenie, a fanaberia.
UsuńCzasem spotykam na ulicy osoby, których nigdy nie widziałam...
OdpowiedzUsuńZ takimi jest łatwiej, nie?
UsuńPięknie to ujęłaś Lisie. Niech będzie lepiej. Serdeczności Ci posyłam i dobre myśli.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo
Usuńdlatego rzadko wychodzę w miejsca, gdzie mogę spotkać znajomych ludzi.
OdpowiedzUsuńA dobrze się z tym czujesz?
UsuńBardzo dobrze. Lubię mój dom :)
UsuńJak ktoś mnie pyta co słychać, to mam na to trzy metody. Niegrzecznie odpowiadam pytaniem na pytanie: "a czy na pewno chcesz wiedzieć?" Albo ze sztucznym luzem i uśmiechem graniczącymi z ironią mówię: "Ach dość tej kurtuazji". Albo po prostu kopiując amerykanizmy mówię: "Dziękuję [bez dodawania dobrze/źle. A u Ciebie? Ale wiesz, spieszę się.
OdpowiedzUsuńA co do spotykania osób to mam tę skłonność, że często nie widzę, bo patrzę do środka. I tylko czasem ktoś z pretensją pisze, że nie zauważyłem, na do odpowiadam: było podejść. I na tym kończy się zazwyczaj rozmowa.
A jeszcze częściej widzę i chcąc uniknąć pytań co u mnie, przemykam bokiem, a jak ktoś mnie zauważy, to nadmieniam, że chciałem zostać sam ze sobą... na zatłoczonym przystanku pod centralnym.
A jakbyś chciał być pozdrowiony? Uśmiech i minięcie? Uścisk? Cisza? Czy jakaś interakcja sprawiłaby Ci przyjemność?
UsuńTo zależy od sytuacji minięcia. Czy ktoś przechodzi obok mnie, czy dzieli nas rzeka? Wtedy wystarczyłoby cześć i pomachać ręką jak ktoś się spieszy. Niestety ja sam mam tendencje do rzucania się na wszystkich i z tym walczę. Czasem wykonuje japoński skłon.
UsuńUczę się także, że podając rękę facetom na przywitanie, tak samo można podać rękę kobiecie, a pominiecie jej byłoby niegrzeczne, a tak jednak robi większość facetów. Bo właściwie nie od razu i nie z każdą kobietą jesteśmy na cmok-cmok, a podanie ręki chyba zawsze jest ok.
A od pytać „co tam u ciebie?”, „co u ciebie słychać”, wolę po prostu „miło cię spotkać”, „dobrze cię widzieć”. Naturalnie jest to miłe tylko jeśli jest zgodne z prawdą.
Raz mi chyba tylko zdarzyła się sytuacja gdy wracając marszowym krokiem do domu przechodziłem przez dworzec i spotkałem miłą mi osobę. I ta osoba zrobiła jeszcze więcej. Ale moja reakcja była chyba pozytywna, bo dobrze się czułem ze sobą. Więc po najlepszym dla mnie „miło cię widzieć” nastąpiło „co robisz, skąd idziesz, dokąd wracasz?” I gdy mówiłem, że jestem po pracy, idę do domu, ta osoba zaprosiła mnie na kawę, bo dawno się nie widzieliśmy. I zawsze grzecznie można się wymówić, można przystać na propozycję. Można rozmawiać o wszystkim i o niczym. Wtedy pytania „co u ciebie słychać?” są jakby właściwsze gdy ma się kawę i nie jest to pytanie w locie i zawsze można wtedy powiedzieć o apokalipsie i tym, że wszyscy umrzemy.
Czasem jednak gdy ktoś mnie nie widzi, też nie widzę i uciekam, bo boję się tych niewygodnych pytań i kurtuazji.
I jeszcze sytuacja wyjątkowa na Paradzie Równości gdy spotyka się wielu. Wszyscy się wtedy na siebie rzucają i pozdrawiają. I najmilszym jest to, że nikt nie zadaje pytań „co u ciebie słychać?” a wszyscy mówią „jak dobrze cię [w domyśle: tu] widzieć”. Raz ktoś mi powiedział: „wszystkiego najlepszego, bo przecież to nasze święto. Świętujmy. Bądźmy dumni i wściekli. Wiec życzmy sobie żeby było jak najlepiej.”
UsuńZgromadzenia publiczne mają to do siebie, że wbrew pozorom łatwo się w nich ukryć. Maska trzyma się twarzy właściwie bez wysiłku.
Usuń