Dziś sobie nie radzę. Moje własne emocje rozszarpują mnie na kawałki.
Strasznie trudno w takim stanie zarabia się na życie. Choć nie mogę jeść, z trudem przychodzi mi myślenie, mogę tylko pełznąc do przodu. Inaczej mrok mnie pochłonie.
Tak wygląda dzień, gdy OCD przypomina o sobie. W oczach osób postronnych muszę wyglądać nieciekawie. Widzą, jak się miotam, ale nie widzą pożaru w mojej głowie.
Lisu, nie wiem, czy dobrze na to patrzę i czy w ogóle to ogarniam, o czym piszesz, ale wiesz, za co bardzo, bardzo Cię szanuję? Za to, że nie dorabiasz do tego paskudztwa ideologii, tylko bierzesz świństwo za pysk i się nie dajesz!
OdpowiedzUsuńZa pysk!
UsuńPodoba mi się takie podejście, chociaż nie wiem, czy sama bym umiała. Ale popodziwiać warto :-)
Trzymam kciuki, żeby jutro był lepszy dzień.
Umiałabyś, bo tak jakby nie ma innego wyjścia. Moja znajoma, będąca obecnie na dolnym odcinku życiowej sinusoidy, wyciągnęła z torebki i wręczyła mi składane lusterko. Gdy je otworzyłam, moim oczom ukazało się odbicie mej własnej facjaty (do tego w końcu służy lusterko) i wykonany markerem na tafli lustra napis: TO JEST JEDYNA OSOBA, KTÓRA NAPRAWDĘ MOŻE CI POMÓC! Postanowiłam zakupić sobie składane lusterko i pisak permanentny.
UsuńPies w swetrze - bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Nie wiem, czy do choroby można dorobić ideologię. Może tak. Ja nie potrzebuję. Chcę żyć, tylko czasem tak strasznie nie potrafię. Lusterka nie mam, ale może powinnam zainwestować. Już wiem, że mój los jest w moich rękach. Nie wszystko mogę, ale mam nadzieję, że nie przegapię tego, co faktycznie ode mnie zależy.
UsuńKalina - dziękuję. Z tym braniem za pysk... To ja się nauczyłam jak zrozumiałam, że jak nie walczę, to ginę. Dosłownie, bo byłam o krok od zrobienia sobie krzywdy. Bardzo malutki kroczek. Od nieodwracalnej krzywdy. Dlatego pełznę do przodu.
Siedzę i płaczę...
UsuńNad Psem, nad Lisem, nad Kaliną. Ktoś jeszcze chętny?
Kalina - nie płakaj. Doznajemy bólu. Czasem bardzo, ale zobacz, że wszystkie jesteśmy. To znaczy, że wszystkie wygrywamy. Tylko czasem nam ciężko idzie.
UsuńTy, nie becz Kalina! Smarki wytrzyj rękawem, bo tu nie ma co ryczeć. Jak człowiek (patrz Lis) ma tyle rozumu i instynktu samozachowawczego, żeby wziąć się w karby, to tu nie ma powodu do płaczu!
UsuńLisu, naiwny Lisu, nawet nie wiesz ilu jest takich, co to uważają, że nie są chorzy tylko wyjątkowi/wrażliwi/uduchowieni/niezrozumiali (do wyboru, albo wszystko razem) a na około nich są tylko tępe ciule, które tego nie czają. Gorzej, bo zauważyłam, że czasami psychoterapie utwierdzają ich tylko w tym mniemaniu. Na dłuższą metę robiąc tym krzywdę tym nieborakom, bo są tylko coraz bardziej niezrozumiani i wyalienowani, tyle, że już dosłownie, bo otoczeniu brak cierpliwości.
Kalina a nade mną to już zupełnie nie masz co płakać, bo ja obecnie raczej nie bywam w dołku, ale w stanie ciężkiego wkurwu (przepraszam Lisu, za nieparlamentarne zaśmiecanie Twojego blogaska) i wtedy jestem wstanie przylać w pysk - wszystkiemu! Czasami tylko potrzebuję chwili na wzięcie zamachu ;)
UsuńPies w swetrze - każdy z nas jest wyjątkowy, niepowtarzalny i wrażliwy. Dokładnie tak, jak cała reszta :) ja wiem, że są na świecie ludzie przekonani o własnej wyjątkowości, ale robienie z reszty szarej, bezmyślnej masy to lenistwo intelektualne i szachrajstwo. W każdym kryją się wszechświaty. Nie do każdego chcielibyśmy zaglądać, ale są!
OdpowiedzUsuńLisu kochany, co do tego nie mam wątpliwości, że każdy człowiek jest CUDEM! Jakiego by wszechświatu w sobie nie nosił. KAŻDY! Martwi mnie tylko jedna rzecz, której zawsze zapominam sprawdzić, ale może jak zadam pytanie, to ktoś tu wchodzący będzie wiedział i odpowie. Otóż, czy w naszym kraju istnieje ustawa o zawodzie psychoterapeuty? O zawodzie dietetyka nie istnieje, bo od lat blokują to lekarze. Po ćwierć wieku walki z lekarzami udało się fizjoterapeutom i mają swoją ustawę. Co to oznacza. Ustawa reguluje jakie trzeba mieć wykształcenie, umiejętności i kompetencje do wykonywania danego zawodu. Jest egzamin państwowy, jest numer licencji. Nie ma ustawy, jest wolna amerykanka. Czyli skończony pięcioletni specjalista magister na rynku pracy ma takie same uprawnienia jak szarlatan po kursie weekendowym. A człowiek chory, czy na duszy, czy na ciele jest w pewnym stopniu i zakresie bezbronny i staje się łatwą ofiarą szarlatanów. Jedną uśmiercili jadem żaby, inną kwasem pruskim podanym dożylnie, długie lata zamiast do profesjonalistów fizjoterapeutów ludzie trafiali do szamanów kręgarzy. Są całe firmy dietetyczne, które wyposażają pracowników w biały kitel ,wagę z analizatorem składu ciała i laptop z gotowymi jadłospisami i heja! Widziałam takie przypadki nie raz i nie dwa, a czasem i pomagałam po.
UsuńI to samo może dotyczyć i zapewne dotyczy ludzi, którzy chorują na duszę. No przecież trafiają do jakiś szamanów, sekt czy innych pseudoterapeutów. A jak się takiemu nieborakowi z mózgu i duszy zrobi szarlotkę, to może się już nie dać odszarlotczyć. I wtedy zaczyna się dramat. Jak się pracuje z ludźmi, zwłaszcza młodymi ludźmi, którzy dopiero wchodzą w życie i jeszcze w nim nie okrzepli, to takie rzeczy też się niestety widziało...
I zastanawiam się czy są na to jakieś paragrafy.
Nie, nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty, więc każdy, nawet szarlatan, może otworzyć sobie gabinet i uprawiać psychoterapię bądź coaching.
UsuńDzięki piękne! Już nie muszę grzebać po necie.
UsuńNiestety tak myślałam, że nie ma... :(
Może uprawiać, tylko to już nie będzie psychoterapia lecz zamach na drugiego człowieka.
W przypadku terapii nawet dyplom nie gwarantuje rzetelności. Dyplomowany terapeuta próbował mnie namówić na zawierzenie mojego cierpienia Jezusowi. Koleżanka usłyszała, że powinna się puszczać i to ją uzdrowi
Usuń... brak słów... z drugiej strony może jednak prawnie dałoby się jednak choć trochę te dyplomy weryfikować...? Tak się pocieszam.
UsuńNo to ja jestem w czepku urodzona, bo moja terapeutka -jak patrzę na to z perspektywy czasu - uznała, że za wszelką cenę nie wolno mi przeszkadzać, a sama się uporam. To mi było potrzebne, a ona wiedziała, że tylko musi być - i za to jestem jej bardzo wdzięczna!
Lisie to minie. Na pewno. I będzie lepiej. Musi być! Dzielnaś bardzo. Napisał człowiek z PTSD
OdpowiedzUsuńMoi psychiatrzy twierdzą, że nie minie. Że można tylko łagodzić cierpienie. Ja uważam, że gdy pacjent chce żyć, to medycyna jest bezsilna, więc mamy remis. Dziękuję Ci za każde dobre słowo. Jeśli chciałbyś się kiedyś podzielić swoimi przeżyciami, czy tu, czy na priv, zawsze możesz. Ściskam
UsuńMiałem na myśli to zaostrzenie, które aktualnie przeżywasz - niech minie, złagodnieje, zejdzie do znośnego poziomu, żebyś poczuła ulgę.
UsuńDzięki Lisie - bardzo doceniam Twoją empatię i taką zwyczajną ludzką dobroć, na które można się co i rusz natknąć tu na Twoim blogu. Ja, choć z PTSD w tle, miewam się aktualnie całkiem nieźle i bardzo bym chciał, żebyś Ty również wkrótce mogła tak powiedzieć.
:)))) Jeśli pacjent chce żyć, to medycyna jest bezsilna! Godne haftu na sztandarach! Kocham Cię Lisu!
UsuńAdamie, Psie, cieszę się, że znajdujecie przyjemność w moich słowach.
OdpowiedzUsuń