Spoglądam na kalendarz z pewnym niepokojem. Zaraz zacznie się sezon na życzenia "spełnienia marzeń" i "rodzinnych świąt".
Nie mam marzeń.
Spędzanie czasu z rodziną uważam za formę tortur, której powinna zakazać konwencja genewska. Dlatego już kombinuję, gdzie tu się schować.
Naprawdę można nie mieć marzeń i nie czuć się samotnym jedząc kolację bez towarzystwa. Nawet 24 grudnia. Co więcej, można być z tego powodu szczęśliwym.
O rany!
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo. na myśl o tzw świętach mam skurcz w żołądku i lęk,
Dwa lata temu uciekłam na święta - do rodziców, zostawiłam w Warszawie męża, córki, teściową.
U rodziców był spokój, oni wiedzą, nic nie musiałam.
Witamy w klubie im. Mistera Grincha :D
UsuńPojęcia nie mam, dlaczego kobiety się katują świętami. Sprzątam i przygotowuję potrawy od 1 grudnia w wolnej chwili i zamrażam uszka, pierogi, ciasto. W wigilię kupuję chałkę, robię barszcz, a mąż smaży ryby. Tyle i bez spinki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Praca mnie nie przeraża. Zbliżanie się do ludzi, do których zbliżać się nie chcę - owszem.
UsuńMam tak głęboko w sobie zakopane moje przemyślenia na temat świąt, że aż się przestraszyłam Twoich, Lisie. Przestraszyłam się Twoich, że takie odkopane...
OdpowiedzUsuńKto wie, może i Ty coś odkopiesz. Samoświadomość bywa zajebista :)
Usuńja się cieszę na święta. będzie wolne, więc można się zakopać w domku, sama z kotami, z netflixem, simsami i książkami. żyć, nie umierać!
OdpowiedzUsuńpostaw się raz a dobrze i zrób podobnie :*
Stawiam się i planuję odpoczynek podobny do Twojego. Ale ja mam też opiekę na głowie, więc są pewne utrudnienia.
UsuńA ja się wyśpię, u nas do tego służą święta :*
OdpowiedzUsuńU nas tez! :D
UsuńI do czytania, malowania, i do ogladania filmów lezac cala trójka na kanapie jak stado suslów.
Trzydniowej posiadówki przy stole poprzedzonej dwutygodniowym stresem zakupów i gotowania nie praktykuje i unikam.
Spanie popieram. Stresu nie.
Usuństres niech się buja :P
Usuńa kysz!
UsuńPrzeciez dni swiateczne sa takimi samymi dniami, jak wszystkie inne. Nigdy nie lubilam wscieklizny swietowej i jestem teraz szczesliwa, ze nic nie musze robic, moj maz jest tez tego zdania :)
OdpowiedzUsuńTylko musimy pamietac, zeby troche wiecej smacznych rzeczy KUPIC :)))
Właśnie - takie same. Więc niech nikt mnie na siłę nie próbuje całować. Brrr
UsuńRodzinne swieta w znaczeniu tradycyjnym czyli pelnym stresu i zarcia to koszmar. Do tego kupowanie nikomu niepotrzebnych, nietrafionych zwykle prezentów. Jak tylko wyprowadzilam sie z domu to poprzysieglam (i Borsuk z reszta tez) ze nigdy wiecej. I tego sie trzymamy :)
OdpowiedzUsuńAle i tak musialo minac gdzies tak z 15 lat, zanim przestalam odczuwac ten ucisk w zoladku na tydzien czy dwa przed swietami. Teraz juz mam pelny luz czego i Tobie zycze :*
Ucisk jest, ale zapędzić się do tego kołowrotka nie dam. Może i mi przejdzie za jakiś czas.
UsuńJak sie nie dasz, to na pewno przejdzie. Tylko twarda badz! Nieugieta!
UsuńJestem dość uparta. Rodzina mówi, że zimna i nieczuła. Niewdzięczna. I takie tam.
UsuńA gdyby tak wysłać wcześniej wiadomość (kartką, e-mailem, SMSem...): nie życzę sobie (świątecznych) życzeń?
OdpowiedzUsuńChyba trochę za dużo zachodu. No i obowiązkowo komentarz, że się obnosisz ze swoim cynicznym nastawieniem do rodzinnego święta :p
Usuń