Świeży tatuaż boli i swędzi. Trzeba dokonywać cudów ekwilibrystyki, żeby go nie zamoczyć w trakcie codziennego mycia.
I czekać.
I czekać.
Aż się wygoi.
Gdy można się normalnie umyć, frajda jest trudna do opisania. Wzór wyłania się spod piany, a ja się gapię i mi dobrze.
Czarny tusz, biała piana, szczęście.
Moja córka okładała delikatną folią i z boków ja przylepiała. Ale oczywiście uważać trzeba było i tak, żeby nie podciekło.
OdpowiedzUsuńTestowałam. Nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie. A przy tatuażu na plecach to koszmar - trzeba mieć asystenta.
UsuńAle jak już się złuszczy, wygoi, to pięknie będzie i miło :)
OdpowiedzUsuńTo już! :D
UsuńNie sądziłam, że tatuaże wymagają aż tyle uwagi.
OdpowiedzUsuńŚwieży tatuaż wymaga całkiem sporo uwagi - to jest rana i trzeba dbać jak o ranę. Ona ma za zadanie nie tylko się zagoić. Ona ma się zagoić ładnie. Więc trzeba często przemywać i smarować, uważać, żeby nie uszkodzić i nie zabrudzić - z rozbitym kolanem nikt się tak nie cacka, a nawet z małym tatuażem jest robota.
UsuńOjacie…
UsuńA odkrywanie ukrytych tatuaży jest takie piękne i radosne dla mnie. Niestety, chwilowo nie mam u kogo odszukiwać takich wspaniałości. Szkoda.
OdpowiedzUsuńOdkrywanie tatuaży na kimś to przygoda, ale ułatwia przekraczanie granic, których byśmy w innej sytuacji mocno pilnowali.
UsuńHmmm.... nigdy nie pragnelam miec tatuazy...
OdpowiedzUsuńale tez nigdy nie chcialam miec przeklutych uszu... a teraz mam :)
Czlowiek sie zmienia :)
Mnie naszło na tatuaże po 30. Wcześniej też bym nie przypuszczała.
Usuń