Jestem dziś smutna jak kondukt w deszczu pod wiatr. Nie daję sobie rady z moimi "sprawami rodzinnymi".
Koleżanka napisała, żeby uciekać od ludzi, którzy kradną nam uśmiech. Szkoda, że nie napisała dokąd.
Zostawilam sobie wczoraj twoj post na pulpicie, bo musialam pomyslec (rzadko mysle, ale czasem trza) :) I tak sobie przypomnialam, ze zawsze uciekalam od skrzywionych i marudzacych ludzi, zeby mi mojego optymizmu nie kradli. I szukalam tych spokojnie usmiechnietych. A jak nie znajdowalam takich, to uciekalam na emigracje wewnetrzna...
A jak ktoś jest smutny też i komentuje ze smutkiem? Nie wiem, jak to jest. Czy wtedy trzeba też uciekać od takiego kogoś. Bo mi jest tak ostatnio, że byle co i płaczę. Trzeba ode mnie uciekać? To taki problem teoretyczny bardziej. Czy jak się jest w złej formie, to trzeba kryć się, czy udawać dobrą formę, czy co właściwie, żeby nie być na przykład toksyczną. Najpierw poradzić sobie z sobą, a potem wychodzić do ludzi? jeśli tak, to może nigdy nigdzie bym nie wyszła...
Nie wiem, jak to zmierzyć i wyczuć. Może coś może być dla kogoś trucizną, a dla kogoś innego nie. Może to zawsze zależy od bardzo wielu zmiennych. Nie wiem.
Podejrzewam, że osoba, która się zastanawia, jak wpływa na swoje otoczenie, raczej nie jest mu trucizną. Ale zmiennych dużo. Sprawa skomplikowana. A jednak, kiedy mam do czynienia z trucicielem, nie mam żadnej wątpliwości.
Sprawy rodzinne zawsze wydawaly mi sie najtrudniejsze. Bo to odwracanie sie i odchodzenie przychodzi z ogromnym trudem. Nie mam zadnych zlotych mysli ani tabletek na ten stan, chociaz sama uciekam w siebie, ale to zadne rozwiazanie. Ucalowania
Zostawilam sobie wczoraj twoj post na pulpicie, bo musialam pomyslec (rzadko mysle, ale czasem trza) :)
OdpowiedzUsuńI tak sobie przypomnialam, ze zawsze uciekalam od skrzywionych i marudzacych ludzi, zeby mi mojego optymizmu nie kradli. I szukalam tych spokojnie usmiechnietych. A jak nie znajdowalam takich, to uciekalam na emigracje wewnetrzna...
Coś ostatnio często proponuję Cię do myślenia i uzewnętrzniania :)
UsuńGdy się siedzi w wąskim i głębokim dołku - trudno uciekać...
OdpowiedzUsuńSaperka. Zawsze trzeba ze sobą mieć.
UsuńJa zawsze do Borsuka.
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz borsuka
UsuńA jak ktoś jest smutny też i komentuje ze smutkiem?
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to jest. Czy wtedy trzeba też uciekać od takiego kogoś. Bo mi jest tak ostatnio, że byle co i płaczę. Trzeba ode mnie uciekać? To taki problem teoretyczny bardziej. Czy jak się jest w złej formie, to trzeba kryć się, czy udawać dobrą formę, czy co właściwie, żeby nie być na przykład toksyczną. Najpierw poradzić sobie z sobą, a potem wychodzić do ludzi? jeśli tak, to może nigdy nigdzie bym nie wyszła...
Między byciem smutnym a toksycznym jest ogromna przepaść. Myślę, że nie warto czegokolwiek udawać, byle tylko nie podawać innym trucizny.
UsuńNie wiem, jak to zmierzyć i wyczuć. Może coś może być dla kogoś trucizną, a dla kogoś innego nie. Może to zawsze zależy od bardzo wielu zmiennych. Nie wiem.
UsuńPodejrzewam, że osoba, która się zastanawia, jak wpływa na swoje otoczenie, raczej nie jest mu trucizną. Ale zmiennych dużo. Sprawa skomplikowana. A jednak, kiedy mam do czynienia z trucicielem, nie mam żadnej wątpliwości.
UsuńSprawy rodzinne zawsze wydawaly mi sie najtrudniejsze. Bo to odwracanie sie i odchodzenie przychodzi z ogromnym trudem. Nie mam zadnych zlotych mysli ani tabletek na ten stan, chociaz sama uciekam w siebie, ale to zadne rozwiazanie. Ucalowania
OdpowiedzUsuńNo to podobnie jak u mnie.
Usuń