Czynność lub myśl kompulsywna u osoby z OCD ma to do siebie, że wcale nie chcemy jej myśleć/robić. Nie potrzebujemy jej. Nawet nie musimy. My MUSIMY! To trochę tak jakby powstrzymać oddech na minutę - przymus zaczerpnięcia następnego oddechu rozsadza całe ciało i całą świadomość. Nie liczy się nic innego.
W czasie ostatniej fali kompulsji zatrzymałam się i nie wykonałam czynności, której domagało się całe moje jestestwo.
Sukces? Niby tak, ale przede wszystkim przeogromny wysiłek. A przecież nie weszłam na Mount Everest, nie urodziłam dziecka, nie przeprowadziłam operacji na otwartym sercu. Po prostu wyszłam z budynku. Ile milionów ludzi codziennie wchodzi i wychodzi z różnych budynków nie mając pojęcia, jaki to może być dla kogoś problem, by wypuścić klamkę i odejść. Raz było mnie na to stać, ale przecież potrzebuję wychodzić codziennie, z różnych pomieszczeń.
Tak wygląda OCD w życiu codziennym. Codzienność gryzie. Proste czynności i relacje urastają w głowie do rozmiarów kosmicznych.